Przede mną stoi ładna , niska blondynka o oczach tak
intensywnie lazurowych , że aż kręci mi się w głowie od ciągłego wpatrywania
się w jej tęczówki i z wyraźnie zaokrąglonym już brzuchem . Widać , że jest
trochę zagubiona , ponieważ obrzuca wzrokiem to mnie , to bladoróżowy,
chropowaty sufit w hallu . Wydaje się , że prowadzi wewnętrzną walkę z samą
sobą , kiedy w końcu chyba zbiera się na odwagę i mówi cichym głosem – tak
cichym , że nawet ja mam problemy ze zrozumieniem jej słów .
- Mam na imię Veronica . A ty jesteś
siostrą Marca , prawda ? – patrzy z nadzieją , że potwierdzę jej przypuszczenia
– Co prawda , nic mi o tobie nie wspominał , ale … - i nagle zacina się, widząc
moją minę , która chyba nie jest za wesoła .
- Nie , nie jestem jego siostrą – odpowiadam ostro ,
może trochę zbyt ostro – Jestem jego dziewczyną – akcentuję ostatni wyraz , a
za chwilę dostrzegam jak twarz nieznajomej blednie . Soledad – mówię to
trochę cieplejszym głosem i wyciągam rękę w kierunki nowo poznanej osoby .
- Dziewczyną ? Jesteś jego dziewczyną ? – patrzy na
mnie z niedowierzaniem . Albo raczej tak, jakby nie chciała w to uwierzyć .
Przy okazji , zapamiętajcie sobie jedno : jeśli ktoś zadaje pytanie , a jego
interlokutor to pytanie powtarza , to zawsze świadczy o tym , że pytany
potrzebuje czasu do zastanowienia . Nie wiem , co tu się dzieje , ale mam
zamiar wszystkiego się dowiedzieć . Od początku .
- Może wejdziesz ? Przecież nie będziemy rozmawiały na
korytarzu – w moim głosie nie ma już ani cienia awersji ani antypatii .
Mogę być z siebie dumna . Coroczne uczestnictwo w warsztatach teatralnych
jednak robi swoje .
- Napijesz się czegoś ? – kolejny raz staram się , aby
nie zniechęcić do siebie mojego gościa.
- Poproszę szklankę wody mineralnej – odpowiada swoim
delikatnym głosem i siada na skórzanej sofie . Wygląda jak mała , filigranowa
laleczka , tak krucha , że nawet podmuch wiatru mógłby strącić ją na ziemię .
Kiedy wracam z kuchni zastaję ją wpatrującą się w
krajobraz za oknem . Gdy pierwszy raz przyjechałam do Barcelony , od razu
zwróciłam uwagę na tą niecodzienny i jakże olśniewającą panoramę .
Piaszczysta plaża , krystalicznie czyste i ciepłe wody Morza Śródziemnego , a
przy tym błękitne , bezchmurne niebo tworzą niezapomniany widok ,
zapierają dech w piersiach i faktycznie mogą oczarować . Jednak w jej
zachowaniu jest coś takiego , co pozwala mi sądzić , że ta dziewczyna nie jest
do końca normalna . Usadawiam się w miękkim , białym fotelu i dyskretnie zerkam
na nowo poznaną osobę . Veronica zatopiła się we własnych myślach i zdaje się
nie zwracać uwagi na otoczenie . Jakże wielkie jest moje zdziwienie , kiedy po
kilkunastu minutach przerywa grobową ciszę i zaczyna mówić .
- To się stało jakieś dwa miesiące przed jego wyjazdem
do Madrytu . Poszłam do klubu , aby się trochę rozerwać i zapomnieć . Właśnie
tego dnia rzucił mnie chłopak , z którym wiązałam wielkie nadzieje na
przyszłość . Moja przyjaciółka chodziła z jednym z kumpli Marca . To ona
poradziła mi , abym żyła dniem dzisiejszym i chociaż na chwilę przestała
zwracać uwagę , na to , jakie skutki będzie miało moje zachowanie . Marc był
wtedy zupełnie innym chłopakiem niż teraz – szukał rozrywki i zabawy na jedną
noc , zaliczał i porzucał kolejne laski . Ja miałam być jedną z jego
ofiar . Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam , refleksja przyszła z czasem
. Odwiedziłam go tydzień po tym , jak dowiedziałam się , że noszę pod
sercem jego dziecko . A on tak po prostu kazał mi odejść . Chwila rozkoszy i
przyjemności ? Jasne , dlaczego nie . Dziecko i wiążąca się z nim
odpowiedzialność ? Nie dzięki , nie skorzystam . Tłumaczył , że
jest za młody , nie gotowy na zaczęcie poważnego i dorosłego życia . Bardzo
przekonujące , argumenty , prawda ? Aha , jakże mogłabym zapomnieć . Łaskawie
oświadczył , że będzie regularnie płacił alimenty . Cóż za szlachetny czyn !
– uśmiecha się złośliwie - Byłam tylko jego zabawką .
Spodobała mu się , więc jak każde dziecko , chciał ją mieć . Pobawił się
, potem stwierdził, że jednak nie jest taka , jak mu się na początku wydawało i
włożył to pudełka pełnego starych i zużytych marionetek . Widocznie teraz
sięgnął po rozum do głowy i postanowił poprawić swoje życie . Proszę cię
jednak , abyś pamiętała jedno – oczywiście , że ludzie się zmieniają . Jednak
jedno pozostaje w nich niezmienne – przeszłość . A przeszłość Marca daleka jest
od idealnej – kończy patrząc mi prosto w oczy , a ja nie wiem , co powiedzieć .
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw , jednak Veronica nie wygląda jakby
kłamała . Nie wiem , czy zdaje sobie z tego sprawę , ale pozostawia mi na
głowie ogromny problem do rozwiązania .
Nagle z korytarza do naszych uszu dociera cichy szmer
i już parę sekund później widzimy postać piłkarza w całej okazałości . Najpierw
otwiera oczy ze zdumieniem i z niedowierzaniem patrzy na Verę . Następnie
idzie powoli w stronę kanapy i siada na niej , chowając twarz w dłoniach .
Doprawdy , nie wiem , co się z nimi wszystkimi dzieje .
- Dlaczego tutaj przyszłaś ? – pyta cicho , nadal
pozostając w tej samej pozycji .
- Czyli to prawda? – gapię się na niego z otwartymi
ustami . Chyba w głębi serca tliła się we mnie jeszcze iskierka nadziei , że
dziewczyna jednak nie mówi mi całej prawdy – Marc , pytam się , do jasnej
cholery , czy to prawda , że Veronica jest z tobą w ciąży ? – krzyczę na niego
, ponieważ nie jestem stanie dłużej dusić wszystkich emocji w sobie .
- Tak , to prawda – wstaje gwałtownie i spogląda na
mnie brązowo –zielonymi oczami , w których widzę ból i cierpienie – Zachowałem
się jak skończony idiota , teraz to widzę . Jeśli endorfiny odpowiadają za
poczucie szczęścia , to na pewno jest też jakaś substancja chemiczna
odpowiadająca za wstyd – bierze głęboki oddech – Przepraszam . Was obie .
Ciebie , Vera , że tak cię potraktowałem i ciebie Soledad , że nic nie
wiedziałaś o tej sytuacji . Czy jest jakaś szansa , że mi wybaczycie ? – łamie
mu się głos , tak jakby zaraz miał zacząć płakać .
Żałość .
Napięcie .
Strach .
Niepewność .
Czuję to wszystko . Czuję się jakbym była na karuzeli
. W jednej chwili jesteś na górze , a w drugiej spadasz w dół . Też
znacie do uczucie ?
Co powinnam zrobić ?
Patrzymy na siebie z Veronicą i nie mówimy
ani słowa . W końcu jednak ona zbiera się na odwagę i zaczyna .
- Niedługo urodzę twoje dziecko , a ty dopiero teraz
sobie o tym przypomniałeś ? Gdzie byłeś przez te wszystkie miesiące, w
których musiałam samotnie chodzić do lekarza i dbać o siebie , nie mogąc liczyć
na ani jeden pomocny gest z twojej strony ?
- Teraz spróbuję to naprawić , tylko mi pozwól – patrzy
na nią błagalnie – Zamieszkasz z nami do póki wszystko się nie ustabilizuje .
Soledad , nie masz nic przeciwko ? – zadaje mi to pytanie , ale mam wrażenie ,
że w ogóle nie obchodzi go moja opinia na ten temat . Jakby to była nie moja
sprawa i to , czy się zgodzę , czy też nie , w ogóle nie miało znaczenia
.
- Jasne , że nie – uśmiecham się ciepło do Very ,
jednak w środku wcale nie jest mi tak wesoło . Spotykaliśmy się tyle razy , a
on ani słowem nie zająknął się , że będzie ojcem . Czy Marc jest taki
człowiekiem , za jakiego go postrzegałam ? I czy dobrze zrobiłam ,
przyjeżdżając z nim do Barcelony ? To pewnie wyjaśni się w najbliższym czasie ,
ale jednak chciałabym wiedzieć , na czym stoję .
Już po raz kolejny chciałabym przeprosić za
zaniedbanie tego bloga . Tym razem już naprawdę obiecałam sobie dokończyć to
opowiadanie i będę się starała dodawać rozdziały dość regularnie : )
Pozdrawiam :* < 3
Emocje po wczorajszym meczu nadal nie opadły , chyba
nawet do teraz do mnie nie dociera, że wygraliśmy Klasyk , a zwycięstwo
mogło być nawet bardziej okazałe , gdyby ciut lepsza skuteczność . Nie ma
jednak co narzekać , wygrana nad Barcą zawsze smakuje wyśmienicie ! < 3
Hala Madrid y Nada Más !
No nareszcie! Niech zostawia Bartre i wraca do Madrytu :)
OdpowiedzUsuńHej! ;) Przede wszystkim dziękuję serdecznie za komentarz pod moim rozdziałem. Nawet nie wiesz jak mi miło, że wpadłaś do mnie, przeczytałaś i skomentowałaś;) Dziękuję! I dzięki temu miałam okazję ja wpaść do Ciebie, a gdy znalazłam chwilkę nadrobiłam rozdziały i teraz przybywam z komentarzem;)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, co mi zazgrzytało, a mianowicie te przerwy między słowami a znakami interpunkcyjnymi. Po co te spacje PRZED kropkami, przecinkami, a nawet pytajnikami? Są niepotrzebne i tylko rażą w oczy. To błąd. I jakbyś mogła to zmniejsz trochę czcionkę, bo takie wielkie litery czyta się gorzej. "Normalna" jest idealna;)
A teraz, co do treści. Opowiadanie mi się spodobało, choć Realu szczerze nie cierpię. Nie darzę ich nawet szacunkiem przez wredne i niesportowe zachowanie zawodników typu Pepe. Ale to nie przeszkadza mi w czytaniu Twojego opowiadania, które zaciekawiło mnie od początku. W tym rozdziale przede wszystkim zastanawia mnie zachowanie Soledad... Rozumiem, że współczuje Verze i w pewnym sensie chce ją wesprzeć, ale to, że zgodziła się by dziewczyna z nimi zamieszkała było trochę dziwne. Sytuacja, która zapanuje na pewno nie będzie zdrowa. Marc z dziewczyną Soledad i z byłą kochanką, która jest z nim w ciąży. Przecież to będzie nie do wytrzymania! A potem wszyscy razem będą wychowywać to dziecko? Dwie mamusie i wyrodny tatuś? Powiem Ci, że to naprawdę ciekawa relacja, z którą spotykam się po raz pierwszy w blogspotowych opowiadaniach i strasznie mnie ciekawi jak to rozegrasz to dalej! Swoją drogą, zrobiłaś z Marca niezłego drania, haha;D
Dodałam Twój blog do linków i jeśli wyrażasz taką chęć to będę informować o nowych rozdziałach;) I jeśli masz to w zwyczaju to proszę byś informowała o rozdziałach u siebie.
Pozdrawiam i ściskam! ;*
Bardzo dziękuję za komentarz i szczerą opinię, na pewno zastosuję się do Twoich rad :)
UsuńWiem, że Soledad zachowuje się co najmniej dziwnie, ale ona już od początku opowiadania jest nietypową postacią, dlatego do jej postępowania można się przyzwyczaić :D
Jaki finał będzie miała sprawa z ciążą Very, dowiesz się w kolejnych rozdziałach xD
I oczywiście, jeśli tylko możesz, informuj mnie o nowościach u Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie :*