* SOLEDAD *
Jestem w dyskotece . Różne barwy przewijają się przez moje oczy ,
muzyka dudni mi w uszach . Najchętniej uciekłabym z tego miejsca . Ale nie .
Widzę , jak ktoś do mnie podchodzi , łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę
wyjścia . Stajemy w ciemnym korytarzu , chłopak zbliża się do mnie , a ja
zamykam oczy . Zaczyna mnie całować , najpierw bardzo delikatnie , lecz z każdą
chwilą z coraz większą namiętnością . Jakby chciał , żebym nigdy nie odchodziła
. Została przy nim . Jestem przekonana ,
że to Marc . Jednak kiedy otwieram oczy coś mi nie pasuje . Nie widzę
wpatrujących się we mnie brązowo – zielonych tęczówek , lecz natrafiam na
ciemnoorzechowe spojrzenie . Widzę w nim pożądanie i pragnienie . I wtedy to do
mnie dociera . Ten chłopak to Alvaro .
***
Czuję , jak ktoś delikatnie szarpie mnie za ramię .
Powoli otwieram oczy i przed sobą spostrzegam rozpromienionego Bartrę . Po raz
kolejny coś sobie uświadamiam . Że to był tylko sen . Tylko ? Powinnam się cieszyć , bo przecież jestem
szczęśliwa z Marcem . A jednak żałuję . W głębi serca ogromnie żałuję , że jednak ten
pocałunek nie miał miejsca w rzeczywistości . Co ten Morata w sobie ma , że nie możesz przestać o nim myśleć ? Nawet
w snach . Przecież traktuje cię tylko
, jak przyjaciółkę . A może nawet aż . Uspokój się , Soledad . No więc
uspokajam się i wracam do świata żywych . Uśmiecham się uroczo do Marca , w
wyniku czego w jego oczach mogę dostrzec jeszcze większą euforię . A to już
chyba niemożliwe . W ostatnim czasie Marca dosłownie rozsadza pozytywna energia
. Zdaję sobie sprawę , że to przeze mnie . Przeze mnie ? Powinnam powiedzieć : dzięki mnie . Ale dla
mnie to nie powód do radości . Bo widzę , jak działam na niego samą obecnością
. I tego właśnie żałuję najbardziej . Że dałam mu nadzieję . Nadzieję na to ,
że kiedyś go pokocham . A nie wiem , czy to kiedykolwiek nastąpi . Dlaczego ?
Bo na tym świecie istnieje ktoś taki jak Alvaro Morata . I bez pytania
zarezerwował sobie całe miejsce w moim sercu . Teraz jednak już za późno , Sol . Doskonale o tym wiem , dlatego
zmuszam się do wstania z łóżka i posłania kolejnego promiennego uśmiechu w
kierunku mojego chłopaka .
- Czemu zawdzięczam Twoją jakże
miłą wizytę o … – uśmiecham się słodko i patrzę na zegarek – 5 rano !? - kończę
patrząc z niedowierzaniem na Bartrę .
- A temu kochanie , że idziemy w
góry . Twoja kondycja pozostawia sporo do życzenia – patrzy na mnie z
łobuzerskim błyskiem w oku.
- Odezwał się ten , co po każdym
treningu narzeka na nadmiar kółek wokół stadionu – odpowiadam zgryźliwie . 1:1 Sol , tak trzymaj .
- Ciekawe , co będziesz mówiła ,
jak wrócimy jutro do domu . Uwierz mi , że nie będzie ci do śmiechu . Jak tylko … - nakręca się Marc , ale ja mu
przerywam .
- Czekaj , czekaj . Albo mam
problemy ze słuchem , w co raczej wątpię , albo ty powiedziałeś , że wracamy
jutro –patrzę na niego podejrzliwie .
- Nie przesłyszałaś się , Sol , będziemy
tam dwa dni . No bo nie wiem , czy z twoją sprawnością fizyczną bylibyśmy w
stanie wyjść i zejść z tej góry w ciągu jednej doby – śmieje się Bartra .
- Nigdzie się stąd nie ruszam !
Ja chcę do mojego cieplutkiego łóżeczka – i już kieruję się w jego stronę ,
kiedy mój cudowny chłopak bierze mnie na ręce i stawia przed szafą – Co ty
robisz idioto ? Nie mam zamiaru włóczyć się po jakiś szczytach i to jeszcze z
samego rana , tylko dlatego , że tobie się zachciało bawić w alpinistę .
- Bez gadania , szybko się pakuj i ruszamy , bo w
przeciwnym razie to my nawet za tydzień tam nie dojdziemy – siada na moim łóżku
i przygląda mi się, podczas gdy ja w pośpiechu pakuję tylko najpotrzebniejsze
rzeczy – No i to mi się podoba – całuje mnie w usta , co ja niechętnie
odwzajemniam , bo nadal jestem na niego ‘ śmiertelnie ‘ obrażona .
***
- Daleko jeszcze ? – powtarzam
już po raz niewiadomo który . Aż podziwiam Marca , że ma w sobie tyle
cierpliwości i jeszcze nie zostawił mnie samej pośród tych lasów .
- Soledad , zachowujesz się jak
małe dziecko , ale i tak cię kocham – śmieje się i przytula mnie , lecz ja pozostaję bierna wobec jego uścisku . Kocham
cię . Te dwa słowa sprawiają , że cała drętwieję . Niby nic takiego , przecież każdy chłopak
mówi swojej dziewczynie , że ją kocha . Jednak dla mnie to nie byle co . To
sygnał , że Marc coraz bardziej angażuje się w ten związek . A ja tego nie chcę
i próbuję za wszelką cenę uniknąć . Za późno , Soledad . Za późno . Wiem ,
powtarzam się, ale z każdą chwilą coraz wyraźniej dociera do mnie fakt , że robię
na przekór sobie .
- No to jak , ile jeszcze będę
musiała znosić tę męczarnię ? – próbuję oderwać się od moich myśli .
- No wiesz , pewnie jakieś 3 ,
może 4 godziny … - zaczyna zastanawiać się Marc .
- Co !? Czyś ty do reszty
zwariował ? Że też byłam taka głupia i
zgodziłam się na tą wyprawę – mówię z kwaśną miną .
- Czyli jednak się poddajesz ?
Przyznajesz się , że nie masz na tyle siły żeby wyjść na ten szczyt – macha
ręką w tylko jemu znanym kierunku , gdzie zapewne znajduje się ten wierzchołek
– Ha , wiedziałem ! – śmieje się z triumfem . Wie , jak mnie podejść . Ugh , niedoczekanie twoje ! Z Soledad Rodriguez się
nie zaczyna , drogi piłkarzyku . Jeszcze będziesz musiał przyznać mi rację .
- Nigdy w życiu –krzyczę mu do ucha
- Chodź , idziemy . Co się tak ociągasz ? – odwracam się na pięcie i nie patrząc na Bartrę pędzę do przodu . Fajnie
, że wiem w jakim kierunku mam iść .
* ALVARO *
Teraz jedynym miejscem , w którym
mogę swobodnie pomyśleć jest stadion . Brzmi to absurdalnie , bo w końcu od
czego jest dom , park albo plaża ? A
jednak . Tylko tam w pełni uświadamiał sobie , czego tak naprawdę w życiu
dokonałem . Mam pieniądze , świetną pracę , rodzinę , przyjaciół , zdrowie … a
jednak czegoś mi brakuje . Dosyć długo zastanawiam się , czego . I po pewnym czasie już wiem . W moim życiu
brakuje miłości . A może miałeś szansę na miłość tylko świadomie ją zaprzepaściłeś ?
Jakiś głos w mojej głowie podpowiada mi , że to prawda . Tak Alvaro , miałeś
szansę . A tą szansą była Soledad . Była ?
Może nadal jest . Co chwilę powtarzałem sobie , że wszystko zepsułem . Jednak teraz po raz
pierwszy od dłuższego czasu coś sobie postanawiam . Choćbym nie wiem, jak miał tego dokonać , ty i tak będziesz ze mną ,
Soledad .
* SOLEDAD *
- I co ? Dalej będziesz się tak
wymądrzał ? – pytam wyraźnie rozbawionego
Bartrę – I z czego się śmiejesz głupku ? – próbuję uderzyć go w umięśniony tors
, co nie przynosi oczekiwanego efektu , gdyż zwyczajnie jest ode mnie
silniejszy . Zamiast tego łapie mnie za nadgarstki i przyciąga do siebie .
- Już cicho , Sol . Jesteś bardzo
odważna , wytrzymała , masz świetną kondycję i w ogóle , ale teraz choć na
chwilę zapomnijmy o całym tym świecie – patrzy mi w oczy , a ja za wszelką cenę staram się uniknąć
tego spojrzenia . Nie gap się tak na mnie
, Bartra ! Dobrze wiesz , że nie mogę się temu oprzeć i perfidnie to wykorzystujesz
. Stoimy na stromym szczycie i wpatrujemy
się przed siebie . Marc obejmuje mnie ramionami . W dole widzę mniejsze szczyty
, lasy , skały . Widzę gęstą mgłę ,
która powoli opada w dół . Widzę maleńkie domy . Przez tą chwilę mogłabym zatrzymać czas . Nie
myśleć o niczym . Nie myśleć o Alvaro . Znów patrzę mu w oczy i widzę głębokie uczucie
. Ale nie tylko to . Widzę również jakby prośbę o odwzajemnienie tego uczucia .
Lecz na razie nie mogę nic z tym zrobić . Nie teraz . Może kiedyś . Przykro mi Marc , ale musisz jeszcze trochę
poczekać . Nie wiem , ile . Na razie jeszcze nie jestem w stanie cię pokochać .
Nie wiem , czy w ogóle będę. Przez chwilę wydaje mi się , że chłopak czyta mi w
myślach , bo tylko mocniej przytula mnie
do siebie .
- Poczekam , Sol . Poczekam tak
długo , jak tylko będzie trzeba – nie wierzę . Telepatia ?
- Dziękuję – nic więcej nie muszę
mówić . Wiem , że on rozumie. Jednak jestem nienormalna . Mam zmienne uczucia
, raz wydaje mi się , że nikogo nie darzę takim uczuciem jak Alvaro i że tylko tracę czas mój i Marca ,
a za chwilę jestem gotowa spróbować go pokochać . Już w tym momencie podziwiam
ludzi , którzy byliby w stanie ogarnąć moje myślenie.
***
- Nareszcie ! – rzucam się na
łóżko , które jednak nie grzeszy wygodnością . Jednak w tej chwili nie zwracam
na to szczególnej uwagi , gdyż po całym dniu tej męczarni jestem tak zmęczona ,
że mogłabym zasnąć choćby zaraz po przekroczeniu drzwi . Na szczęście koło mnie
znajduje się Marc , przez co nie jestem narażona na wstanie nazajutrz z
ogromnym bólem pleców .
- Wiesz , Soledad , nie chcę cię straszyć , ale jutro
ciąg dalszy atrakcji – Bartra kuca koło mojego łóżka i uśmiecha się szeroko .
- Jeśli chciałeś żebym po
powrocie opadła z sił , to prawie ci się to udało . Po jutrzejszym wysiłku uda
ci się to na pewno – mówię niewyraźnie , bo już zaczynam odpływać . A potem
jest tylko ciemność i cisza .
***
Rano budzę się , o dziwo , bez
oznak jakichkolwiek boleści . Na łóżku obok Marc śpi w najlepsze . Wygląda tak
niewinnie i słodko . Kiedy tak na niego patrzę , zaczynam wyobrażać sobie nie
wiadomo co . Soledad , ty naprawdę jesteś
chora umysłowo. Jak można czuć coś do dwóch chłopaków jednocześnie ? Chyba moje serce posłuchało rozumu i już
zaczyna akcję pt. ‘ Zapomnij o Alvaro , przecież obok ciebie znajduje się taki
cudowny chłopak ( czyt. Marc ) . Dobra , wiec może teraz zacznę cię słuchać i urzeczywistniać
ten plan . Nagle zauważam , że nie ja jedyna w tym pokoju mam kontakt ze
światem . Marc wstaje z łóżka i całuje mnie namiętnie na powitanie . A ja nie
protestuję . Przeciwnie . Zaczyna mi się to podobać .
- Mmm .. tęskniłem za tym smakiem
– uśmiecha się słodko .
- Przecież całowałeś mnie jakieś
parę godzin wcześniej , debilu- patrzę
na niego jak na wariata .
- To było tak dawno temu … -
zaczyna się ze mną drażnić .
- A , weź ty się uspokój . Lepiej
się zbierajmy , bo ja chcę dzisiaj wrócić do domu – patrzę na niego z
rozbawieniem .
- Widzę , że role się odwróciły .
Teraz to ty mnie poganiasz , a nie odwrotnie . No , ale w sumie to mi to jest
na rękę . Nie będę musiał znowu słuchać ciągłego narzekania – wystawia mi język
, za co dostaje ode mnie po głowie .
- Bez gadania . Ruszamy w drogę –
rozkazuję .
- Tak jest , pani kapitan –
salutuje Marc , na co kręcę z rozbawieniem głową .
***
Muszę przyznać , że w porównaniu do
dnia wczorajszego , dzisiaj całkiem przyjemnie spaceruje mi się pośród tej
zieleni . Nawet turystów nie ma za wielu , no bo komu chciało być się wstawać
tak wcześnie ? Idziemy w zupełnej ciszy , lecz nie jest to ta z typu tych
niezręcznych . Po prostu nie potrzeba nam słów . I nie powiem , przebywanie razem z
Marciem w takiej ciszy jest bardzo przyjemne . Ten błogi spokój przerywa
piłkarz .
- Soledad , nie mówiłem ci nic
wcześniej , ale … - i jak na złość dzwoni wtedy mój telefon .
- Zaczekaj chwilę , to pewnie
chłopaki – kręcę ze śmiechem głową - Po
jaką cholerę dzwonisz do mnie o szóstej rano , Ramos ? – pytam z udawanym
oburzeniem .
- No bo wiesz , Sol … jest taka
sprawa , że … no … - nie może wysłowić się Sergio .
- No wyduś to z siebie – śmieję
się z niego .
- Bo robimy imprezkę z chłopakami
i chcemy żebyś na niej była, ale wiesz … bez Bartry, bo nie chcemy żeby był
obecny ktoś z Barcelony . To jak , będziesz ? – pyta z nadzieją . Ach ,
zapomniałam żeby przecież oni delikatnie mówiąc dalej za sobą nie przepadają .
- No przecież nie przegapię takiego
wydarzenia , Ramos . Oczywiście , że będę – krzyczę do słuchawki – A jeśli
chodzi o Marca , to za żadne skarby nie poszedłby z własnej woli na imprezę
Królewskich i wcale się mu nie dziwię ,
zważając na to, jak wam odwala po paru butelkach alkoholu . Prawda Marc ? –
zwracam się do chłopaka , na co on tylko wzrusza ze zdziwieniem ramionami , bo
nie do końca orientuje się w temacie .
- Bardzo zabawne , Sol – mówi z
udawaną złością – Ale cieszymy się , że będziesz . A tak w ogóle co robisz tak
wcześnie z Bartrą ? – pyta podejrzliwie , na co ja wybucham śmiechem .
- Jestem na wycieczce
krajoznawczej , Ramos – odpowiadam i kończę tę jakże inteligentną rozmowę –
Chłopaki , a właściwie Sergio zaprosił mnie na imprezę , ale próbował mi
delikatnie powiedzieć , że mam się tam zjawić bez ciebie u boku . Nie gniewasz
się prawda ? – patrzę na niego .
- No coś ty . W życiu nie
zgodziłbym się na przebywanie w jednym towarzystwie z bandą tych oszustów ,
symulatnów i idiotów . Nie wiem , jak ty możesz to wytrzymywać –
oburza się teatralnie .
- Ej , ej – mówię ze
śmiechem - To są moi przyjaciele .
Dobrze wiesz , że Real to całe moje życie i nic tego nie zmieni . Nawet ty .
Nigdy nawet nie polubię Barcelony , nie ma takiej opcji – Marc krzywi się , na co ja po raz kolejny wybucham śmiechem -
Taki urok bycia kibicem Królewskich –
kończę przytulając się do chłopaka – A wracając do naszej rozmowy , co chciałeś
mi powiedzieć ? – odwracam się w jego stronę .
- No właśnie , nie wiem od czego
zacząć … No bo , już za tydzień kończy nam się pobyt na Bernabéu i wracamy do Barcelony . A to oznacza , że nie
będziemy ze sobą spędzać tak dużo czasu – patrzy na mnie niepewnie , po czym w
końcu mówi - I chciałem ci zaproponować żebyś przeprowadziła się do mnie i
zamieszkała w moim domu – kończy , lecz kiedy widzi moją minę , dodaje – Wiem ,
że to nie jest decyzja , którą podejmiesz od tak – pstryka palcami – Ale nawet
nie wiesz , jaki byłbym szczęśliwy , gdybyś się zgodziła – patrzy na mnie ,
lecz ja po raz nie wiadomo który nie wiem , co mam zrobić . Po prostu nie wiem
. Ale wiem jedno . Że muszę szybko coś postanowić . I po chwili decyduję się i mam tylko nadzieję , że nie będę tego żałować
.
Eh , ale wyszedł długi rozdział .
Mam nadzieję , że chociaż troszkę się
wam spodoba . Alvaro już po raz niezliczony postanawia sobie walczyć o Sol , no
i zobaczymy , czy tym razem zdecyduje się na dobre . No , a jeśli chodzi o
główną bohaterkę to ma niezły mętlik w głowie , więc będę musiała ją trochę
ogarnąć i mam nadzieję , że mi się to uda . Teraz zaczynam ferie , więc będę
miała na to więcej czasu . Dziękuję, że jesteście i czytacie moje
wypociny < 3 :*
Szkoda tego remisu , bo była
szansa prześcignąć Barcelonę , ale jeszcze nic straconego . Wierzę w was
chłopaki i jestem pewna , że jesteście w
stanie powalczyć o tytuły <3
Kurde, robi się coraz ciekawiej. Też mam teraz ferie :D No i ten wypad w góry, no, no. I jeszcze śni jej się Alvaro. Mam nadzieję, że na tej imprezie wydarzy się coś pomiędzy tą dwójką :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny
http://done-with-the-wind.blogspot.com/
Marc jest cudowny i nic tego zmienić nie potrafi - nawet to, że Sol ma problem sama ze sobą i nie wie, jak się zachować. Tak wgl to ten początek - no gdzie ja bym się spodziewała, że to sen był ;) A z drugiej strony z rzeczywistością niewiele miał wspólnego.
OdpowiedzUsuńTak sobie teraz myślę, że skoro już jest z Bartrą, to powinna dać mu szansę. I chyba daje. Próbuje przynajmniej. Za jakiś czas zobaczymy, co tego wyniknie.
buziaki ;**
Hej. Świetny rozdział :) Soledad ma trudny orzech do zgryzienia... chociaż ja bez wahania wybrałabym Morate bo real > barca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! - Bunko
Pokonana-zakochana.blogspot.com
Hej, świetny rozdział, z resztą jak zawsze. ;) Kurczę, mam nadzieje, że Sol podjęła dobrą decyzję co do przeprowadzki, że nie będzie jej żałować...jeszcze śni jej się Avaro..
OdpowiedzUsuńCóż, nie pozostaje mi nic, jak tylko śledzenie dalszych rozdziałów, więc czekam na kolejny! ;)
Pozdrawiam
No to Soledad ma niezły dylemat. Wydaje mi się, że Marc zasługuje na danie mu szansy, chłopak się stara a do rego jest cholernie uroczy :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że na tej imprezie może się coś wydarzyć pomiędzy bohaterką, a Alvaro.
Czekam na kolejny!
No w końcu do ciebie zajrzałam, ciężko mi się zebrać do nadrabiania. ;) Sol faktycznie ma problemy ze sobą, ale ja na jej miejscu dałabym szansę Marcowi, chociaż cały czas gdzieś tam kręci się Alvaro. Trzeba poczekać na rozwój akcji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Co ma w sobie Alvaro? Hejty za 3...2...1
OdpowiedzUsuńJA BYM SIĘ ZASTANAWIAŁA CO MARC MA W SOBIE, tak jestem fanką Barcelony, nie piłkarskiej urody Barcelony tylko samej Barcelony.....
Chociaż Marc jest przystoiny *.*
Ale koniec kobieto ty masz przy sobie Marc Bartre a ty myślisz o Alvaro ?
No weź się zastanów... A jak tak bardzo kochasz Alvaro to do niego biegnij :D przecież to jest miłość, biegnij do niego i mu powiedz.
Pozdrawiam i całuję
Werooooo...
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział do mnie
wellinger-andreas.blogspot.com
i na kompletnie coś nowego
na-zawsze-macieju.blogspot.com
Uff, nadrobiłam i nie żałuję! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy świadomie czy nie, ale Soledad prędzej czy późnien zrani Marca, i straci przy tym najlepszego przyjaciela i oparcie w jednym.
Ale jeśli rzeczywiście kocha Moratę, to niech tam do niego zapierdziela! :D
Buziaki :*
P.S
Nowy rozdział na lose-myself-tonight.blogspot.com ;)
Myślę, że mimo wszystko Sol powinna przyjąć propozycję Marca, ponieważ Alvaro jakoś specjalnie nie rusza dupy żeby zmienić coś w związku z tą uroczą dziewczyną. Mam nadzieję, że gdy Sol się wyprowadzi z Madrytu Alvaro pojedzie do Barcelony i padnie przed nią na kolana z kwiatami mówiąc jak bardzo ją kocha <3
OdpowiedzUsuńI w ogóle przepraszam, że nie komentowałam ostatnich rozdziałów :c Teraz mi strasznie głupio :c Przepraszam :*
W wolnej chwili zapraszam do siebie na dalsze losy Nurii :> I oczywiście zapraszam na nowy blog: http://czas-najlepszym-lekarzem.blogspot.com/
Buziaki moja kochana :*
iguessthatslove.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie,historia z udziałem skoczkow,w rolach głownych Slowency!:)
kompletnie nie wiem co ja mam powiedzieć. trudno postawić mi się na jej miejscu, jakoś tak.. no bo tu Marc, tam Alvaro. ;o
OdpowiedzUsuńKurczę szkoda mi Sol :c Tam Marc , tam Alvaro ....
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za nią ! <3 Ale jednak wole aby wybrała propozycję Marca :)
Rozdział jest super :D
Czekam na kolejny ^^
Buziaki :***
Zapraszam również do mnie !
http://przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com/
http://przez-chorobe-do-milosci.blogspot.com/