Tak strasznie Was przepraszam, ale na razie nie dam rady dokończyć tego opowiadania. Może kiedyś do niego wrócę, jednak niczego nie obiecuję. Przepraszam wszystkich, których zawiodłam i w ramach rekompensaty zapraszam na nowy projekt, tym razem o tematyce piłkarskiej połączonej ze skokami narciarskimi.
http://me-devolviste-la-ilusion.blogspot.com/
czwartek, 2 kwietnia 2015
niedziela, 26 października 2014
Rozdział 12 : When it's me against you and , it's you against me .
Przede mną stoi ładna , niska blondynka o oczach tak
intensywnie lazurowych , że aż kręci mi się w głowie od ciągłego wpatrywania
się w jej tęczówki i z wyraźnie zaokrąglonym już brzuchem . Widać , że jest
trochę zagubiona , ponieważ obrzuca wzrokiem to mnie , to bladoróżowy,
chropowaty sufit w hallu . Wydaje się , że prowadzi wewnętrzną walkę z samą
sobą , kiedy w końcu chyba zbiera się na odwagę i mówi cichym głosem – tak
cichym , że nawet ja mam problemy ze zrozumieniem jej słów .
- Mam na imię Veronica . A ty jesteś
siostrą Marca , prawda ? – patrzy z nadzieją , że potwierdzę jej przypuszczenia
– Co prawda , nic mi o tobie nie wspominał , ale … - i nagle zacina się, widząc
moją minę , która chyba nie jest za wesoła .
- Nie , nie jestem jego siostrą – odpowiadam ostro ,
może trochę zbyt ostro – Jestem jego dziewczyną – akcentuję ostatni wyraz , a
za chwilę dostrzegam jak twarz nieznajomej blednie . Soledad – mówię to
trochę cieplejszym głosem i wyciągam rękę w kierunki nowo poznanej osoby .
- Dziewczyną ? Jesteś jego dziewczyną ? – patrzy na
mnie z niedowierzaniem . Albo raczej tak, jakby nie chciała w to uwierzyć .
Przy okazji , zapamiętajcie sobie jedno : jeśli ktoś zadaje pytanie , a jego
interlokutor to pytanie powtarza , to zawsze świadczy o tym , że pytany
potrzebuje czasu do zastanowienia . Nie wiem , co tu się dzieje , ale mam
zamiar wszystkiego się dowiedzieć . Od początku .
- Może wejdziesz ? Przecież nie będziemy rozmawiały na
korytarzu – w moim głosie nie ma już ani cienia awersji ani antypatii .
Mogę być z siebie dumna . Coroczne uczestnictwo w warsztatach teatralnych
jednak robi swoje .
- Napijesz się czegoś ? – kolejny raz staram się , aby
nie zniechęcić do siebie mojego gościa.
- Poproszę szklankę wody mineralnej – odpowiada swoim
delikatnym głosem i siada na skórzanej sofie . Wygląda jak mała , filigranowa
laleczka , tak krucha , że nawet podmuch wiatru mógłby strącić ją na ziemię .
Kiedy wracam z kuchni zastaję ją wpatrującą się w
krajobraz za oknem . Gdy pierwszy raz przyjechałam do Barcelony , od razu
zwróciłam uwagę na tą niecodzienny i jakże olśniewającą panoramę .
Piaszczysta plaża , krystalicznie czyste i ciepłe wody Morza Śródziemnego , a
przy tym błękitne , bezchmurne niebo tworzą niezapomniany widok ,
zapierają dech w piersiach i faktycznie mogą oczarować . Jednak w jej
zachowaniu jest coś takiego , co pozwala mi sądzić , że ta dziewczyna nie jest
do końca normalna . Usadawiam się w miękkim , białym fotelu i dyskretnie zerkam
na nowo poznaną osobę . Veronica zatopiła się we własnych myślach i zdaje się
nie zwracać uwagi na otoczenie . Jakże wielkie jest moje zdziwienie , kiedy po
kilkunastu minutach przerywa grobową ciszę i zaczyna mówić .
- To się stało jakieś dwa miesiące przed jego wyjazdem
do Madrytu . Poszłam do klubu , aby się trochę rozerwać i zapomnieć . Właśnie
tego dnia rzucił mnie chłopak , z którym wiązałam wielkie nadzieje na
przyszłość . Moja przyjaciółka chodziła z jednym z kumpli Marca . To ona
poradziła mi , abym żyła dniem dzisiejszym i chociaż na chwilę przestała
zwracać uwagę , na to , jakie skutki będzie miało moje zachowanie . Marc był
wtedy zupełnie innym chłopakiem niż teraz – szukał rozrywki i zabawy na jedną
noc , zaliczał i porzucał kolejne laski . Ja miałam być jedną z jego
ofiar . Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam , refleksja przyszła z czasem
. Odwiedziłam go tydzień po tym , jak dowiedziałam się , że noszę pod
sercem jego dziecko . A on tak po prostu kazał mi odejść . Chwila rozkoszy i
przyjemności ? Jasne , dlaczego nie . Dziecko i wiążąca się z nim
odpowiedzialność ? Nie dzięki , nie skorzystam . Tłumaczył , że
jest za młody , nie gotowy na zaczęcie poważnego i dorosłego życia . Bardzo
przekonujące , argumenty , prawda ? Aha , jakże mogłabym zapomnieć . Łaskawie
oświadczył , że będzie regularnie płacił alimenty . Cóż za szlachetny czyn !
– uśmiecha się złośliwie - Byłam tylko jego zabawką .
Spodobała mu się , więc jak każde dziecko , chciał ją mieć . Pobawił się
, potem stwierdził, że jednak nie jest taka , jak mu się na początku wydawało i
włożył to pudełka pełnego starych i zużytych marionetek . Widocznie teraz
sięgnął po rozum do głowy i postanowił poprawić swoje życie . Proszę cię
jednak , abyś pamiętała jedno – oczywiście , że ludzie się zmieniają . Jednak
jedno pozostaje w nich niezmienne – przeszłość . A przeszłość Marca daleka jest
od idealnej – kończy patrząc mi prosto w oczy , a ja nie wiem , co powiedzieć .
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw , jednak Veronica nie wygląda jakby
kłamała . Nie wiem , czy zdaje sobie z tego sprawę , ale pozostawia mi na
głowie ogromny problem do rozwiązania .
Nagle z korytarza do naszych uszu dociera cichy szmer
i już parę sekund później widzimy postać piłkarza w całej okazałości . Najpierw
otwiera oczy ze zdumieniem i z niedowierzaniem patrzy na Verę . Następnie
idzie powoli w stronę kanapy i siada na niej , chowając twarz w dłoniach .
Doprawdy , nie wiem , co się z nimi wszystkimi dzieje .
- Dlaczego tutaj przyszłaś ? – pyta cicho , nadal
pozostając w tej samej pozycji .
- Czyli to prawda? – gapię się na niego z otwartymi
ustami . Chyba w głębi serca tliła się we mnie jeszcze iskierka nadziei , że
dziewczyna jednak nie mówi mi całej prawdy – Marc , pytam się , do jasnej
cholery , czy to prawda , że Veronica jest z tobą w ciąży ? – krzyczę na niego
, ponieważ nie jestem stanie dłużej dusić wszystkich emocji w sobie .
- Tak , to prawda – wstaje gwałtownie i spogląda na
mnie brązowo –zielonymi oczami , w których widzę ból i cierpienie – Zachowałem
się jak skończony idiota , teraz to widzę . Jeśli endorfiny odpowiadają za
poczucie szczęścia , to na pewno jest też jakaś substancja chemiczna
odpowiadająca za wstyd – bierze głęboki oddech – Przepraszam . Was obie .
Ciebie , Vera , że tak cię potraktowałem i ciebie Soledad , że nic nie
wiedziałaś o tej sytuacji . Czy jest jakaś szansa , że mi wybaczycie ? – łamie
mu się głos , tak jakby zaraz miał zacząć płakać .
Żałość .
Napięcie .
Strach .
Niepewność .
Czuję to wszystko . Czuję się jakbym była na karuzeli
. W jednej chwili jesteś na górze , a w drugiej spadasz w dół . Też
znacie do uczucie ?
Co powinnam zrobić ?
Patrzymy na siebie z Veronicą i nie mówimy
ani słowa . W końcu jednak ona zbiera się na odwagę i zaczyna .
- Niedługo urodzę twoje dziecko , a ty dopiero teraz
sobie o tym przypomniałeś ? Gdzie byłeś przez te wszystkie miesiące, w
których musiałam samotnie chodzić do lekarza i dbać o siebie , nie mogąc liczyć
na ani jeden pomocny gest z twojej strony ?
- Teraz spróbuję to naprawić , tylko mi pozwól – patrzy
na nią błagalnie – Zamieszkasz z nami do póki wszystko się nie ustabilizuje .
Soledad , nie masz nic przeciwko ? – zadaje mi to pytanie , ale mam wrażenie ,
że w ogóle nie obchodzi go moja opinia na ten temat . Jakby to była nie moja
sprawa i to , czy się zgodzę , czy też nie , w ogóle nie miało znaczenia
.
- Jasne , że nie – uśmiecham się ciepło do Very ,
jednak w środku wcale nie jest mi tak wesoło . Spotykaliśmy się tyle razy , a
on ani słowem nie zająknął się , że będzie ojcem . Czy Marc jest taki
człowiekiem , za jakiego go postrzegałam ? I czy dobrze zrobiłam ,
przyjeżdżając z nim do Barcelony ? To pewnie wyjaśni się w najbliższym czasie ,
ale jednak chciałabym wiedzieć , na czym stoję .
Już po raz kolejny chciałabym przeprosić za
zaniedbanie tego bloga . Tym razem już naprawdę obiecałam sobie dokończyć to
opowiadanie i będę się starała dodawać rozdziały dość regularnie : )
Pozdrawiam :* < 3
Emocje po wczorajszym meczu nadal nie opadły , chyba
nawet do teraz do mnie nie dociera, że wygraliśmy Klasyk , a zwycięstwo
mogło być nawet bardziej okazałe , gdyby ciut lepsza skuteczność . Nie ma
jednak co narzekać , wygrana nad Barcą zawsze smakuje wyśmienicie ! < 3
Hala Madrid y Nada Más !
Wyniki wyszukiwania
środa, 7 maja 2014
Rozdział 11 : You're my wildfire every single night .
* SOLEDAD *
Alvaro otwiera drzwi do jakiegoś
pokoju , po czym zaczyna mnie zachłannie całować , idąc w kierunku łóżka . W
pokoju panuje zupełny mrok , ale nie zaprzątam sobie tym głowy . Doskonale wiem
, do czego to wszystko dąży , ale podoba
mi się to . W pośpiechu odpinam guziki jego koszuli , a on nie pozostaje mi
dłużny . Patrzę w jego oczy , ale teraz dostrzegam nie słodki brąz , a
pociemniałą od pożądania czerń . I chyba wtedy przytomnieję . O ile mogę to tak
nazwać , zważając na to , co chciałam przed chwilą zrobić . Wyrywam się z jego
silnego uścisku i w pośpiechu wybiegam z pokoju . Uff , jak dobrze , że
przyjechałam tu swoim samochodem . Cała roztrzęsiona wybiegam z domu Ramosa ,
po czym kieruję się w stronę czarnego Audi i z ulgą opuszczam posesję piłkarza
. Jaka
ty jesteś głupia , Soledad ! Miałaś przestać zawracać sobie głowę Moratą , a
tymczasem on tylko na ciebie spojrzy , a ty już wylądowałabyś z nim w łóżku . Dobrze
, że w porę się ocknęłam . Ale nie zmienia to faktu , że całowałam się z Alvaro
i muszę się do tego przyznać Marcowi . Jeszcze nie wiem , jak to zrobię , a
wiem , że to nie będzie łatwe . Nie chcę go ranić , ale mam świadomość tego , że cały czas to
robię . To wszystko wina Moraty ! Czemu on w ogóle istnieje ? Nie Soledad , to nie wina Alvaro . To wina
twojego niezdecydowania . Gdybyś była szczera z Bartrą i powiedziała , że nic
do niego nie czujesz , być może nie doszłoby do tego wszystkiego . Ale nie . Ty
zawsze musisz robić na przekór sobie .To teraz wypij piwo , które nawarzyłaś .
A teraz cholernie się boję . Boję się , że Marc się ode mnie odwróci . Czemu wszystko jest takie skomplikowane
? Nie umiem uporządkować swoich uczuć ,
cały czas miotam się pomiędzy miłością
do Alvaro a chęcią odwzajemnienia uczucia Marca .
Wysiadam z samochodu i kieruję
się prosto do mieszkania Bartry , które zajmuje podczas pobytu w stolicy . Cała
się trzęsę , bo nie wiem , czego mogę się spodziewać po Marcu . Nawrzeszczy na
mnie czy może raczej opanuje się i powie mi tylko kilka słów , na które sobie
zasłużyłam ? Czekam pod drzwiami i po
chwili widzę w progu radosnego Bartrę . Jak zwykle , kiedy on ma dobry humor ,
ja muszę coś zrobić , aby tylko mu go zepsuć . Powiedzieć mu czy nie ? Nie potrafię go okłamywać , ale z drugiej
strony nie chcę , żeby cierpiał .
- Cześć , kochanie – wita mnie
czułym pocałunkiem – Nawet nie wiesz , jak się cieszę , że cię widzę . Już
niedługo będziemy razem w Barcelonie … – patrzy na mnie i milknie , kiedy widzi
moje łzy – Co się stało , Sol ? – pyta z troską .
- Marc , ja … - jąkam się - Ja … całowałam się z Alvaro . Przepraszam .
Nie wiem , jak mogłam do tego dopuścić ,
ale to był jeden moment zawahania i tak wyszło . Jestem taka głupia … - chowam twarz w
dłoniach , jednak po chwili zerkam na chłopaka i widzę smutek w jego oczach –
Marc , powiedz coś , proszę – patrzę na niego załzawionymi oczami .
- Soledad … - szepcze - Myślałem , że z czasem odwzajemnisz moje
uczucie , ale jak widać , nadal kochasz tego idiotę . Nie chcę cię do niczego zmuszać , chociaż krew mi się gotuje , kiedy widzę , jak na
niego spoglądasz . Byłem głupi , sądząc , że kiedykolwiek spojrzysz tak na mnie
. Teraz widzę , że nie mogę cię zatrzymywać przy sobie na siłę . Jutro wracam
do Barcelony i spróbuję wymazać z pamięci wszystkie chwile spędzone z tobą ,
chociaż nie wiem , czy kiedykolwiek mi się to uda . Zakochałem się w tobie ,
Soledad . Odkąd pierwszy raz wpadłaś na mnie na Bernabeu , nie mogłem przestać
o tobie myśleć . Ale teraz to już nie ważne .
Już nigdy więcej się nie zobaczymy , więc … –nie poznaję go . Nigdy jeszcze nie widziałam
Marca w takim stanie . Byłam gotowa na każdą reakcję z jego strony , ale nigdy bym nie przypuszczała , że to
siebie będzie obwiniał za to , że nie jestem w stanie go pokochać . I chyba
właśnie to sprawia , że wspinał się na
palce i delikatnie przywieram ustami do jego ciepłych warg . Marc na chwilę
sztywnieje i odsuwa się ode mnie . Patrzy na mnie ze zdziwieniem , ale , a ja już myślę , że teraz odrzuci mnie i każe
odejść , jednak on po raz drugi tego dnia mnie zaskakuje . Przyciąga mnie do
siebie i wkłada tyle siły w ten
pocałunek , jakby robił to po raz ostatni . Kiedy wreszcie się od siebie
odrywamy , nieśmiało patrzę mu w oczu .
- Marc … daj mi ostatnią szansę ,
błagam . Wyjadę z tobą nawet na koniec świata , ale proszę , pomóż mi zapomnieć
o Alvaro . Sama sobie nie poradzę , a już na pewno , mieszkając nadal w
Madrycie . To , co przed chwilą powiedziałeś … ja … też do ciebie coś
czuję , ale póki Morata jest w pobliżu , moje serce nie będzie w całości
należeć tylko do ciebie . Muszę więc rozpocząć nowe życie i moim marzeniem jest
, żeby rozpocząć je przy tobie , Marc . Nie zostawisz mnie , prawda ? Powiem , że mnie nie zostawisz i pomożesz mi
uporządkować moje uczucia – teraz już płaczę jak bóbr . Marc delikatnie tuli
mnie do siebie , przez co jego podkoszulek od razu robi się wilgotny .
- Dobrze wiesz , że zawsze
chciałbym być przy tobie , Sol . Ale dla mnie to też nie jest łatwe . Zawsze
gdzieś w mojej głowie będzie pozostawać świadomość , że nie możesz pokochać
mnie całym sercem , bo jakaś jego cząstka jest zarezerwowana dla Moraty .
Jednak zrobię wszystko , żebyś
zapomniała o nim raz na zawsze .
- Dziękuję Marc . Nawet nie wiesz
, ile to dla mnie znaczy – wtulam się w jego klatkę piersiową , tak aby być jak
najbliżej niego .
* CZTERY MIESIĄCE PÓŹNIEJ *
Siedzę właśnie w mieszkaniu i
czekam , kiedy Marc wróci z treningu . Od kiedy tu przyjechaliśmy , Bartra robi
wszystko , abym była szczęśliwa i muszę powiedzieć , że zaczyna to przynosić
efekty . Nigdy jeszcze nie poszłam na trening Barcelony , bo moje serce ma
biały kolor i nikt nie jest w stanie tego zmienić , nawet mój chłopak . Nadal
mam świetny kontakt z chłopakami z
Madrytu , jednak jest jedna rzecz która mąci mój spokój . Za tydzień Gran Derbi
w stolicy Hiszpanii i muszę przyznać , że trochę boję się , co będzie , kiedy
po tak długim czasie , znowu zobaczę Alvaro . Od Isco dowiedziałam się , że ma
nową dziewczynę i zmienił się nie do poznania . Cały czas imprezuje i już nie
jest tym samym chłopakiem , jakim był kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go na
treningu Królewskich . Gorzej dogaduje się z kumplami z drużyny i coraz
głośniej słychać o jego domniemanym wyjeździe do Anglii . Jednak teraz dzięki
Marcowi , prawie zapomniałam już o tych słodkich brązowych oczach , w które tak
lubiłam się wpatrywać przed przyjazdem do Katalonii . Drugim minusem mieszkania w Barcelonie jest
nieobecność Camilli . I chociaż nikt nie jest w stanie zapełnić mi luki po
mojej najlepszej przyjaciółce , to mogę polegać na mojej koleżance ze studiów ,
Maravilli . W końcu zawsze raźniej jest razem słuchać albo
raczej spać na nudnych wykładach .
Moje rozmyślania przerywa dzwonek
do drzwi . To , co widzę za progiem , wprawia mnie w kompletne osłupienie .
Przepraszam , przepraszam , przepraszam . Tylko to mogę Wam powiedzieć . Wiem , że nic nie usprawiedliwia takiej długiej przerwy i mam nadzieję , że mi wybaczycie .
Z góry przepraszam Was za to , co dzisiaj dodałam , ale obiecuję poprawę i regularne dodawanie odcinków . Dziękuję , że to czytacie i jesteście tu ze mną :*
Hahaha XD Mina Marcelo jak zwykle rozwala :D
czwartek, 13 lutego 2014
Rozdział 10 : Only know you love her when you let her go . And you let her go .
* SOLEDAD *
Zgadzam się . Tak po prostu się
zgadzam . I w głębi duszy dziękuję Bartrze , bo być może to jedyny sposób żeby
zapomnieć o Alvaro . Można powiedzieć , że w Barcelonie zacznę życie od nowa .
Od nowa , ale jednak przy Marcu . Czyli z zaliczką miłości , poczucia
bezpieczeństwa i czułości . I już w tym momencie wiem , że być może wychodzę na prostą i zaczynam wszystko
układać . Jedyne , czego cholernie żałuję to przymus opuszczenia Królewskich . Wiadomo ,
że są jacy są , ale połączyła nas silna więź przyjaźni , której nic i nikt nie
będzie w stanie zburzyć . Z wszystkimi
bez wyjątku . Jesteśmy jak jedna wielka rodzina . To oni nigdy nie pozwolili mi
, abym chodziła smutna , po przy nich po prostu nie dało się być takim . To oni
nauczyli mnie , żebym się nigdy nie poddawała , nie przejmowała się opinią
innych ludzi . I teraz będzie mi tego
bardzo brakować . Wiem , że będą chcieli mnie za wszelką cenę odciągnąć od tego
wyjazdu i nakłaniać do zostania przy nich . Ale wiem też , że chcą abym była
naprawdę szczęśliwa . I dlatego pozwolą mi wyjechać . No i jeszcze praca . Szkoda
, że nie będę mogła dokończyć praktyk w moim ukochanym Realu . Pewnie byłaby
szansa na znalezienie ich w Barcelonie , ale nigdy w życiu nie zdecydowałabym
się na staż w znienawidzonym klubie . To nie przystoi Madridistce .
***
Stoję właśnie przed moją szafą i
zastanawiam się, co założyć na imprezę do Ramosa . Dostrzegam na telefonie
numer piłkarza i wydaje się , że mój problem zostanie w tym momencie rozwiązany
.
- Soledad , proszę cię ubierz się
jakoś ładniej , bo to nie będzie zwykły melanż , tylko kolacja w obecności
Pereza , Ancelottiego , Zidane’a i reszty sztabu szkoleniowego. Nie pytaj ,
czemu , sam nie wiem . Zarząd tak zdecydował i już . Obiecuję , że potem ci to wynagrodzimy i jak tylko wszystkie te
osobistości wyjdą , zacznie się prawdziwa balanga . Tylko nie narób mi siary – kończy błagalnie i tak po prostu
się rozłącza . Fajnie , dużo się
dowiedziałam . I dzięki za wiarę we mnie
. Ubierz się ‘ jakoś ładniej ‘ . Tak jakbym na co dzień chodziła w potarganych
ciuchach . Znalazł się kurde stylista
, pan Sergio – Nie – Chę – Nic – Mówić – Ale – Znam – Się – Na – Modzie –
Trochę – Lepiej – Od – Ciebie – Ramos . Serio , ma facet tupet . No i nie
na co dzień mogę usłyszeć piłkarza w takim wydaniu . W końcu Sergio wyznaje zasadę , że to jego
trzeba usilnie prosić , a nie odwrotnie
. Jednak tego głupka też będzie mi cholernie brakowało , tak jak pozostałych
Królewskich . Ale jednak stosuję się do
zalecenia defensora i zakładam krótką , obcisłą , czarno – różową sukienkę bez
pleców . Sięga mi co najwyżej do ud i być może jest trochę zbyt odważna i
wyzywająca , ale przecież nie pójdę tam w długiej sukni do kolan . Do tego ubieram czarne buty , na koturnie ,
zostawiam rozpuszczone , lekko falowane włosy i robię delikatny makijaż . Wsiadam
do mojego Audi i mam tylko nadzieję , że nie oduczyłam się , jak prowadzić to
cudeńko , bo w ostatnim czasie zazwyczaj byłam podwożona przez któregoś z
piłkarzy . Na szczęście po parunastu minutach cała i zdrowa wchodzę do
ogromnego domu Sergio .
***
W salonie zastaję uroczyście
nakryty stół ( na pewno nie przez Ramosa , bo on nawet nie odróżnia widelca od
łyżki , więc o czym my tu rozmawiamy ? ) i siedzącą przy nim , już sporą grupkę
gości . Po ich minach ze strachem stwierdzam , że na kogoś czekają i jaka jest
moja ulga , kiedy tym ‘ kimś ‘ nie
okazuję się być ja , tylko wielce szanowny
Florentino Perez . Niby prezes , ale na
zegarek to go chyba nie stać . W końcu
po wymianie uprzejmości zasiadamy do kolacji . Już na wstępnie zauważyłam jak
piłkarze rzucają mi pełne wyrzutu spojrzenia , lecz dopiero teraz mogę poznać
tego powód . Otóż dowiedzieli się ( Bartra , już nie żyjesz ) że opuszczam Królewskich i postanowili
wyprawić mi hmmm … pożegnalną ucztę
? W każdym razie coś na kształt tego . Oczywiście
prezes nie omieszkał mi podziękować za pracę , jaką wykonałam dla drużyny i
życzyć dalszych sukcesów , jakkolwiek to
brzmi . Normalnie czuję się , jakbym była piłkarzem i wygrała Potrójną Koronę .
Po całym tym cyrku , oczywiście już bez sztabu , przenosimy się do drugiego
salonu ,aby w końcu zacząć ten planowany melanż . W każdym razie nie wiem ,
czy to był drugi , czy też któryś z kolei
salon , bo nie liczyłam ile ma ich Sergio w całym domu . Ale jeśli miałam
nadzieję na to , że teraz w końcu będę mogła odetchnąć , to się przeliczyłam . Od
razu naskakują na mnie piłkarze i prawdę powiedziawszy wcale się im nie dziwię .
- Ty ćwoku , opuszczasz nas i my
nic o tym nie wiemy ? – zaczyna Ronaldo .
- I pewnie teraz będziesz jeszcze
pracować dla Barcy , katalońska szujo ! – dorzuca Marcelo i patrzy na mnie z
miną rozwścieczonego byka . Zobaczyć Brazylijczyka po raz pierwszy bez uśmiechu
, lecz w nagłym napadzie agresji – bezcenne . Nie wytrzymuję i wybucham
śmiechem , lecz widząc wyczekujące miny piłkarzy szybko się opanowuję .
- Chłopaki przepraszam , miałam
wam to dzisiaj powiedzieć , ale jak już wszyscy wiemy , uprzedził mnie ktoś
inny – patrzę wymownie w stronę bramy , przez którą właśnie wyjeżdżają auta
madryckich szych .
- Ale powiem nam , czemu !? Tak
po prostu sobie wyjeżdżam , bo znudziło ci się życie w Madrycie ? A co jest
takiego ciekawego w Barcelo … – chyba
dopiero teraz zaczyna coś do nich docierać – Bartra ! – klepie się w czoło
Benzema – To dla niego opuszczasz Real ? – pyta z niedowierzaniem , a ja
nieśmiało kiwam głową .
- Sol , myśleliśmy , że to tylko
chwilowe i zaraz ci przejdzie , a ty już za nim lecisz do Katalonii . Ta gnida
barcelońska zniszczy ci życie ! Mówię ci , dobrze to przemyśl , bo … - tak jak
mówiłam , robią wszystko , aby tylko nie dopuścić do przeprowadzki .
- Ramos , to moje życie i nie
będziesz za mnie decydował ! Kocham Marca – dobra , może to jeszcze trochę za
wcześnie na takie wyznania , ale inaczej
dalej by mi truli o jednym i tym samym – i chcę z nim zamieszkać . Czy tak
trudno jest ci to zrozumieć ? – patrzę na niego z żądzą mordu w oczach .
- Uspokój się , Soledad .
Oczywiście , że zrobisz , co zechcesz ,ale my chcemy dla ciebie jak najlepiej
– całą sytuację ratuje jak zwykle
opanowany Xabi .
- Dobra , nie gadajmy teraz o tym . Chcę się wyszaleć na mojej ostatniej
imprezie Królewskich ! – wraca mi dobry humor i postanawiam dzisiaj wybawić się
za wszystkie czasy .
- O nie , kochaniutka . Jeśli
myślisz , że pozwolimy ci , żebyś tak szybko o nas zapomniała , to jesteś w
baaardzo wielkim błędzie – zaczyna łaskotać mnie Cristiano .
- Oczywiście , że o was zapomnę
jak tylko przekroczę próg Camp Nou . I będę wszystkim powtarzać , ile żelu
codziennie zużywasz , żeby utrzymać twoją idealna fryzurę . Aha , i jeszcze
powiem Messiemu , że … - wyliczam ze śmiechem , jednak na widok miny Ronaldo przestaję
.
- Pożałujesz tego Rodriguez , oj
pożałujesz – rusza na mnie z zamiarem zamordowania mnie na miejscu , a ja ze
śmiechem uciekam przed siebie .
- Czego pożałuję ? – pyta Jese ,
który dopiero teraz wyszedł z kuchni , zajadając chipsy , bo oczywiście kolacja to dla niego niewystarczające
źródło pokarmu . I kto tu mówi , że piłkarze muszą dbać o dietę i zdrowo się
odżywiać ?
- Nie ty , palancie . Ona ! –
celuje we mnie palcem , na co ja po raz kolejny wybucham śmiechem . Kiedy tak biegnę
do tyłu czuję , że na kogoś wpadam .
- Przepraszam – mówię i odwracam się
w stronę ‘ poszkodowanego ‘ .
- Nic się nie stało , Sol – o nie
. Tylko nie on . Wpatruje się we mnie tymi słodki czekoladowymi tęczówkami i
uśmiecha się delikatnie , a mnie nagle nachodzi myśl , jak cudownie byłoby go
teraz pocałować . O czym ty myślisz dziewczyno !? Morata na ciebie spojrzy i już byłabyś
gotowa rzucić się na niego i zdradzić Bartrę ! Jesteś kompletną idiotką , Sol !
Nie po raz pierwszy dochodzę do takiego
wniosku , ale tym razem szybko się opanowuję , odrywam się od jego spojrzenia i
biegnę sprintem na górę , bo Ronaldo nie należy do najwolniejszych osób .
*ALVARO *
Soledad wyjeżdża . Wyjeżdża i
pewnie już nie wróci . Coś ty narobił Alvaro ? A miało być inaczej ! Miała być
z tobą , a nie z tym katalońskim zdrajcą . Czyli wychodzi na to , że nie mam nic do stracenia . Dzisiaj jest
moja ostatnia szansa i jeśli jej nie wykorzystam to stracę szansę bycia z
dziewczyną , w której się zachowałem , na zawsze .
***
Zastaję ją w towarzystwie Varane’a
i Isco i Jese , którzy jak na komendę idą ‘ po coś do picia ‘ . Wygląda
olśniewająco i cholernie pociągającą w tej kusej sukience , która podkreśla
wszystkie jej atuty . Soledad patrzy na
mnie niepewnie , a ja w odpowiedzi tylko się uśmiecham .
- Szkoda , że wyjeżdżasz .
Naprawdę się z tobą zżyliśmy i będzie nam ciebie bardzo brakowało – zaczynam
rozmowę .
- Mi również , a zwłaszcza
waszych wygłupów – śmieje się Sol – Ale nie mogę być w dwóch miejscach na raz .
- Rozumiem – patrzę jej w oczy ,
lecz ona odwraca wzrok . I właśnie w tym
momencie stawiam wszystko na jedną kartę .
* SOLEDAD *
Modlę się w duchu , żeby chłopacy
jak najszybciej wrócili . Niezręcznie czuję się w towarzystwie Moraty , bo jak
dalej będę na niego patrzeć , to zrobię coś , czego będę potem żałować . W
pewnej chwili czuję gorący oddech Alvaro na mojej szyi i już odwracam głowę ,
żeby spytać , co on najlepszego wyprawia , ale nie dane jest mi wykonać żadnego
ruchu , bo on zbliża swoje usta do moich . Morata pachnie inaczej niż Marc ,
bardziej męsko . Owija mnie zapach świeżej mięty , zapach tak intensywny , że
zaczyna kręcić mi się w głowie . W tej chwili nie myślę już o niczym innym . Bo
właśnie dzieje się to , o czym od dawna marzyłam . W moim umyśle jest tylko Alvaro i nikt więcej
. Całuje mnie z coraz większą pasją i namiętnością , a ja odwzajemniam te
pocałunki z nie mniejszym zaangażowaniem . Wplatam mu ręce we włosy , a on
delikatnie gładzi mnie po plecach . W końcu przestajemy , bo zaczyna brakować
nam tchu , lecz Alvaro staje na nogi , bierze mnie za rękę i prowadzi w bliżej nieokreślone
miejsce . Mam świadomości tego , co się zaraz stanie . Jednak tak mocno oddziałuje
na mnie jego obecność , że teraz nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie i daję się
ponieść emocjom .
Jest dziesiątka :D Nie wyszło tak , jak planowałam , ale to już norma ^^ Mam nadzieję , że mnie nie zabijecie , że Soledad , co chwilę zmienia zdanie . Aż mi czasami jej szkoda , że nie może się zdecydować ;p Ale
chyba nieprędko przyjdzie jej uporządkować swoje uczucia i musicie jeszcze trochę wytrzymać ;D I nie zabijcie mnie za incydent z Alvaro , bo widzę , że większość z Was woli Marca . Ale spokojnie , jego czas też jeszcze przyjdzie ^^
Dziękuje , za to , że jesteście i to czytacie :*
Kocham Was , Słońca <3
Yeah , 5:0 w dwumeczu z Atletico , kocham ich < 3
Zawsze w nich wierzyłam , ale teraz są coraz bardziej realne szanse na wygranie czegoś w tym sezonie ^^ Trzymać tak dalej , chłopaki ;*
I jeszcze teraz trzymamy kciuki za polską reprezentację na IO , bo dwa złote medale już mamy , a teraz czekamy na następne :*
No i nie mogłam się powstrzymać , żeby nie dodać tego filmiku :D Co prawda , jeszcze ze świąt , ale dopiero niedawno na niego natrafiłam i jak to zwykle była przy nagraniach Królewskich , można się uśmiać XD
poniedziałek, 3 lutego 2014
Rozdział 9 : Right from the start you were a thief , you stole my heart and I your billing vittim .
* SOLEDAD *
Jestem w dyskotece . Różne barwy przewijają się przez moje oczy ,
muzyka dudni mi w uszach . Najchętniej uciekłabym z tego miejsca . Ale nie .
Widzę , jak ktoś do mnie podchodzi , łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę
wyjścia . Stajemy w ciemnym korytarzu , chłopak zbliża się do mnie , a ja
zamykam oczy . Zaczyna mnie całować , najpierw bardzo delikatnie , lecz z każdą
chwilą z coraz większą namiętnością . Jakby chciał , żebym nigdy nie odchodziła
. Została przy nim . Jestem przekonana ,
że to Marc . Jednak kiedy otwieram oczy coś mi nie pasuje . Nie widzę
wpatrujących się we mnie brązowo – zielonych tęczówek , lecz natrafiam na
ciemnoorzechowe spojrzenie . Widzę w nim pożądanie i pragnienie . I wtedy to do
mnie dociera . Ten chłopak to Alvaro .
***
Czuję , jak ktoś delikatnie szarpie mnie za ramię .
Powoli otwieram oczy i przed sobą spostrzegam rozpromienionego Bartrę . Po raz
kolejny coś sobie uświadamiam . Że to był tylko sen . Tylko ? Powinnam się cieszyć , bo przecież jestem
szczęśliwa z Marcem . A jednak żałuję . W głębi serca ogromnie żałuję , że jednak ten
pocałunek nie miał miejsca w rzeczywistości . Co ten Morata w sobie ma , że nie możesz przestać o nim myśleć ? Nawet
w snach . Przecież traktuje cię tylko
, jak przyjaciółkę . A może nawet aż . Uspokój się , Soledad . No więc
uspokajam się i wracam do świata żywych . Uśmiecham się uroczo do Marca , w
wyniku czego w jego oczach mogę dostrzec jeszcze większą euforię . A to już
chyba niemożliwe . W ostatnim czasie Marca dosłownie rozsadza pozytywna energia
. Zdaję sobie sprawę , że to przeze mnie . Przeze mnie ? Powinnam powiedzieć : dzięki mnie . Ale dla
mnie to nie powód do radości . Bo widzę , jak działam na niego samą obecnością
. I tego właśnie żałuję najbardziej . Że dałam mu nadzieję . Nadzieję na to ,
że kiedyś go pokocham . A nie wiem , czy to kiedykolwiek nastąpi . Dlaczego ?
Bo na tym świecie istnieje ktoś taki jak Alvaro Morata . I bez pytania
zarezerwował sobie całe miejsce w moim sercu . Teraz jednak już za późno , Sol . Doskonale o tym wiem , dlatego
zmuszam się do wstania z łóżka i posłania kolejnego promiennego uśmiechu w
kierunku mojego chłopaka .
- Czemu zawdzięczam Twoją jakże
miłą wizytę o … – uśmiecham się słodko i patrzę na zegarek – 5 rano !? - kończę
patrząc z niedowierzaniem na Bartrę .
- A temu kochanie , że idziemy w
góry . Twoja kondycja pozostawia sporo do życzenia – patrzy na mnie z
łobuzerskim błyskiem w oku.
- Odezwał się ten , co po każdym
treningu narzeka na nadmiar kółek wokół stadionu – odpowiadam zgryźliwie . 1:1 Sol , tak trzymaj .
- Ciekawe , co będziesz mówiła ,
jak wrócimy jutro do domu . Uwierz mi , że nie będzie ci do śmiechu . Jak tylko … - nakręca się Marc , ale ja mu
przerywam .
- Czekaj , czekaj . Albo mam
problemy ze słuchem , w co raczej wątpię , albo ty powiedziałeś , że wracamy
jutro –patrzę na niego podejrzliwie .
- Nie przesłyszałaś się , Sol , będziemy
tam dwa dni . No bo nie wiem , czy z twoją sprawnością fizyczną bylibyśmy w
stanie wyjść i zejść z tej góry w ciągu jednej doby – śmieje się Bartra .
- Nigdzie się stąd nie ruszam !
Ja chcę do mojego cieplutkiego łóżeczka – i już kieruję się w jego stronę ,
kiedy mój cudowny chłopak bierze mnie na ręce i stawia przed szafą – Co ty
robisz idioto ? Nie mam zamiaru włóczyć się po jakiś szczytach i to jeszcze z
samego rana , tylko dlatego , że tobie się zachciało bawić w alpinistę .
- Bez gadania , szybko się pakuj i ruszamy , bo w
przeciwnym razie to my nawet za tydzień tam nie dojdziemy – siada na moim łóżku
i przygląda mi się, podczas gdy ja w pośpiechu pakuję tylko najpotrzebniejsze
rzeczy – No i to mi się podoba – całuje mnie w usta , co ja niechętnie
odwzajemniam , bo nadal jestem na niego ‘ śmiertelnie ‘ obrażona .
***
- Daleko jeszcze ? – powtarzam
już po raz niewiadomo który . Aż podziwiam Marca , że ma w sobie tyle
cierpliwości i jeszcze nie zostawił mnie samej pośród tych lasów .
- Soledad , zachowujesz się jak
małe dziecko , ale i tak cię kocham – śmieje się i przytula mnie , lecz ja pozostaję bierna wobec jego uścisku . Kocham
cię . Te dwa słowa sprawiają , że cała drętwieję . Niby nic takiego , przecież każdy chłopak
mówi swojej dziewczynie , że ją kocha . Jednak dla mnie to nie byle co . To
sygnał , że Marc coraz bardziej angażuje się w ten związek . A ja tego nie chcę
i próbuję za wszelką cenę uniknąć . Za późno , Soledad . Za późno . Wiem ,
powtarzam się, ale z każdą chwilą coraz wyraźniej dociera do mnie fakt , że robię
na przekór sobie .
- No to jak , ile jeszcze będę
musiała znosić tę męczarnię ? – próbuję oderwać się od moich myśli .
- No wiesz , pewnie jakieś 3 ,
może 4 godziny … - zaczyna zastanawiać się Marc .
- Co !? Czyś ty do reszty
zwariował ? Że też byłam taka głupia i
zgodziłam się na tą wyprawę – mówię z kwaśną miną .
- Czyli jednak się poddajesz ?
Przyznajesz się , że nie masz na tyle siły żeby wyjść na ten szczyt – macha
ręką w tylko jemu znanym kierunku , gdzie zapewne znajduje się ten wierzchołek
– Ha , wiedziałem ! – śmieje się z triumfem . Wie , jak mnie podejść . Ugh , niedoczekanie twoje ! Z Soledad Rodriguez się
nie zaczyna , drogi piłkarzyku . Jeszcze będziesz musiał przyznać mi rację .
- Nigdy w życiu –krzyczę mu do ucha
- Chodź , idziemy . Co się tak ociągasz ? – odwracam się na pięcie i nie patrząc na Bartrę pędzę do przodu . Fajnie
, że wiem w jakim kierunku mam iść .
* ALVARO *
Teraz jedynym miejscem , w którym
mogę swobodnie pomyśleć jest stadion . Brzmi to absurdalnie , bo w końcu od
czego jest dom , park albo plaża ? A
jednak . Tylko tam w pełni uświadamiał sobie , czego tak naprawdę w życiu
dokonałem . Mam pieniądze , świetną pracę , rodzinę , przyjaciół , zdrowie … a
jednak czegoś mi brakuje . Dosyć długo zastanawiam się , czego . I po pewnym czasie już wiem . W moim życiu
brakuje miłości . A może miałeś szansę na miłość tylko świadomie ją zaprzepaściłeś ?
Jakiś głos w mojej głowie podpowiada mi , że to prawda . Tak Alvaro , miałeś
szansę . A tą szansą była Soledad . Była ?
Może nadal jest . Co chwilę powtarzałem sobie , że wszystko zepsułem . Jednak teraz po raz
pierwszy od dłuższego czasu coś sobie postanawiam . Choćbym nie wiem, jak miał tego dokonać , ty i tak będziesz ze mną ,
Soledad .
* SOLEDAD *
- I co ? Dalej będziesz się tak
wymądrzał ? – pytam wyraźnie rozbawionego
Bartrę – I z czego się śmiejesz głupku ? – próbuję uderzyć go w umięśniony tors
, co nie przynosi oczekiwanego efektu , gdyż zwyczajnie jest ode mnie
silniejszy . Zamiast tego łapie mnie za nadgarstki i przyciąga do siebie .
- Już cicho , Sol . Jesteś bardzo
odważna , wytrzymała , masz świetną kondycję i w ogóle , ale teraz choć na
chwilę zapomnijmy o całym tym świecie – patrzy mi w oczy , a ja za wszelką cenę staram się uniknąć
tego spojrzenia . Nie gap się tak na mnie
, Bartra ! Dobrze wiesz , że nie mogę się temu oprzeć i perfidnie to wykorzystujesz
. Stoimy na stromym szczycie i wpatrujemy
się przed siebie . Marc obejmuje mnie ramionami . W dole widzę mniejsze szczyty
, lasy , skały . Widzę gęstą mgłę ,
która powoli opada w dół . Widzę maleńkie domy . Przez tą chwilę mogłabym zatrzymać czas . Nie
myśleć o niczym . Nie myśleć o Alvaro . Znów patrzę mu w oczy i widzę głębokie uczucie
. Ale nie tylko to . Widzę również jakby prośbę o odwzajemnienie tego uczucia .
Lecz na razie nie mogę nic z tym zrobić . Nie teraz . Może kiedyś . Przykro mi Marc , ale musisz jeszcze trochę
poczekać . Nie wiem , ile . Na razie jeszcze nie jestem w stanie cię pokochać .
Nie wiem , czy w ogóle będę. Przez chwilę wydaje mi się , że chłopak czyta mi w
myślach , bo tylko mocniej przytula mnie
do siebie .
- Poczekam , Sol . Poczekam tak
długo , jak tylko będzie trzeba – nie wierzę . Telepatia ?
- Dziękuję – nic więcej nie muszę
mówić . Wiem , że on rozumie. Jednak jestem nienormalna . Mam zmienne uczucia
, raz wydaje mi się , że nikogo nie darzę takim uczuciem jak Alvaro i że tylko tracę czas mój i Marca ,
a za chwilę jestem gotowa spróbować go pokochać . Już w tym momencie podziwiam
ludzi , którzy byliby w stanie ogarnąć moje myślenie.
***
- Nareszcie ! – rzucam się na
łóżko , które jednak nie grzeszy wygodnością . Jednak w tej chwili nie zwracam
na to szczególnej uwagi , gdyż po całym dniu tej męczarni jestem tak zmęczona ,
że mogłabym zasnąć choćby zaraz po przekroczeniu drzwi . Na szczęście koło mnie
znajduje się Marc , przez co nie jestem narażona na wstanie nazajutrz z
ogromnym bólem pleców .
- Wiesz , Soledad , nie chcę cię straszyć , ale jutro
ciąg dalszy atrakcji – Bartra kuca koło mojego łóżka i uśmiecha się szeroko .
- Jeśli chciałeś żebym po
powrocie opadła z sił , to prawie ci się to udało . Po jutrzejszym wysiłku uda
ci się to na pewno – mówię niewyraźnie , bo już zaczynam odpływać . A potem
jest tylko ciemność i cisza .
***
Rano budzę się , o dziwo , bez
oznak jakichkolwiek boleści . Na łóżku obok Marc śpi w najlepsze . Wygląda tak
niewinnie i słodko . Kiedy tak na niego patrzę , zaczynam wyobrażać sobie nie
wiadomo co . Soledad , ty naprawdę jesteś
chora umysłowo. Jak można czuć coś do dwóch chłopaków jednocześnie ? Chyba moje serce posłuchało rozumu i już
zaczyna akcję pt. ‘ Zapomnij o Alvaro , przecież obok ciebie znajduje się taki
cudowny chłopak ( czyt. Marc ) . Dobra , wiec może teraz zacznę cię słuchać i urzeczywistniać
ten plan . Nagle zauważam , że nie ja jedyna w tym pokoju mam kontakt ze
światem . Marc wstaje z łóżka i całuje mnie namiętnie na powitanie . A ja nie
protestuję . Przeciwnie . Zaczyna mi się to podobać .
- Mmm .. tęskniłem za tym smakiem
– uśmiecha się słodko .
- Przecież całowałeś mnie jakieś
parę godzin wcześniej , debilu- patrzę
na niego jak na wariata .
- To było tak dawno temu … -
zaczyna się ze mną drażnić .
- A , weź ty się uspokój . Lepiej
się zbierajmy , bo ja chcę dzisiaj wrócić do domu – patrzę na niego z
rozbawieniem .
- Widzę , że role się odwróciły .
Teraz to ty mnie poganiasz , a nie odwrotnie . No , ale w sumie to mi to jest
na rękę . Nie będę musiał znowu słuchać ciągłego narzekania – wystawia mi język
, za co dostaje ode mnie po głowie .
- Bez gadania . Ruszamy w drogę –
rozkazuję .
- Tak jest , pani kapitan –
salutuje Marc , na co kręcę z rozbawieniem głową .
***
Muszę przyznać , że w porównaniu do
dnia wczorajszego , dzisiaj całkiem przyjemnie spaceruje mi się pośród tej
zieleni . Nawet turystów nie ma za wielu , no bo komu chciało być się wstawać
tak wcześnie ? Idziemy w zupełnej ciszy , lecz nie jest to ta z typu tych
niezręcznych . Po prostu nie potrzeba nam słów . I nie powiem , przebywanie razem z
Marciem w takiej ciszy jest bardzo przyjemne . Ten błogi spokój przerywa
piłkarz .
- Soledad , nie mówiłem ci nic
wcześniej , ale … - i jak na złość dzwoni wtedy mój telefon .
- Zaczekaj chwilę , to pewnie
chłopaki – kręcę ze śmiechem głową - Po
jaką cholerę dzwonisz do mnie o szóstej rano , Ramos ? – pytam z udawanym
oburzeniem .
- No bo wiesz , Sol … jest taka
sprawa , że … no … - nie może wysłowić się Sergio .
- No wyduś to z siebie – śmieję
się z niego .
- Bo robimy imprezkę z chłopakami
i chcemy żebyś na niej była, ale wiesz … bez Bartry, bo nie chcemy żeby był
obecny ktoś z Barcelony . To jak , będziesz ? – pyta z nadzieją . Ach ,
zapomniałam żeby przecież oni delikatnie mówiąc dalej za sobą nie przepadają .
- No przecież nie przegapię takiego
wydarzenia , Ramos . Oczywiście , że będę – krzyczę do słuchawki – A jeśli
chodzi o Marca , to za żadne skarby nie poszedłby z własnej woli na imprezę
Królewskich i wcale się mu nie dziwię ,
zważając na to, jak wam odwala po paru butelkach alkoholu . Prawda Marc ? –
zwracam się do chłopaka , na co on tylko wzrusza ze zdziwieniem ramionami , bo
nie do końca orientuje się w temacie .
- Bardzo zabawne , Sol – mówi z
udawaną złością – Ale cieszymy się , że będziesz . A tak w ogóle co robisz tak
wcześnie z Bartrą ? – pyta podejrzliwie , na co ja wybucham śmiechem .
- Jestem na wycieczce
krajoznawczej , Ramos – odpowiadam i kończę tę jakże inteligentną rozmowę –
Chłopaki , a właściwie Sergio zaprosił mnie na imprezę , ale próbował mi
delikatnie powiedzieć , że mam się tam zjawić bez ciebie u boku . Nie gniewasz
się prawda ? – patrzę na niego .
- No coś ty . W życiu nie
zgodziłbym się na przebywanie w jednym towarzystwie z bandą tych oszustów ,
symulatnów i idiotów . Nie wiem , jak ty możesz to wytrzymywać –
oburza się teatralnie .
- Ej , ej – mówię ze
śmiechem - To są moi przyjaciele .
Dobrze wiesz , że Real to całe moje życie i nic tego nie zmieni . Nawet ty .
Nigdy nawet nie polubię Barcelony , nie ma takiej opcji – Marc krzywi się , na co ja po raz kolejny wybucham śmiechem -
Taki urok bycia kibicem Królewskich –
kończę przytulając się do chłopaka – A wracając do naszej rozmowy , co chciałeś
mi powiedzieć ? – odwracam się w jego stronę .
- No właśnie , nie wiem od czego
zacząć … No bo , już za tydzień kończy nam się pobyt na Bernabéu i wracamy do Barcelony . A to oznacza , że nie
będziemy ze sobą spędzać tak dużo czasu – patrzy na mnie niepewnie , po czym w
końcu mówi - I chciałem ci zaproponować żebyś przeprowadziła się do mnie i
zamieszkała w moim domu – kończy , lecz kiedy widzi moją minę , dodaje – Wiem ,
że to nie jest decyzja , którą podejmiesz od tak – pstryka palcami – Ale nawet
nie wiesz , jaki byłbym szczęśliwy , gdybyś się zgodziła – patrzy na mnie ,
lecz ja po raz nie wiadomo który nie wiem , co mam zrobić . Po prostu nie wiem
. Ale wiem jedno . Że muszę szybko coś postanowić . I po chwili decyduję się i mam tylko nadzieję , że nie będę tego żałować
.
Eh , ale wyszedł długi rozdział .
Mam nadzieję , że chociaż troszkę się
wam spodoba . Alvaro już po raz niezliczony postanawia sobie walczyć o Sol , no
i zobaczymy , czy tym razem zdecyduje się na dobre . No , a jeśli chodzi o
główną bohaterkę to ma niezły mętlik w głowie , więc będę musiała ją trochę
ogarnąć i mam nadzieję , że mi się to uda . Teraz zaczynam ferie , więc będę
miała na to więcej czasu . Dziękuję, że jesteście i czytacie moje
wypociny < 3 :*
Szkoda tego remisu , bo była
szansa prześcignąć Barcelonę , ale jeszcze nic straconego . Wierzę w was
chłopaki i jestem pewna , że jesteście w
stanie powalczyć o tytuły <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)