czwartek, 2 kwietnia 2015

Ogłoszenie

Tak strasznie Was przepraszam, ale na razie nie dam rady dokończyć tego opowiadania. Może kiedyś do niego wrócę, jednak niczego nie obiecuję. Przepraszam wszystkich, których zawiodłam i w ramach rekompensaty zapraszam na nowy projekt, tym razem o tematyce piłkarskiej połączonej ze skokami narciarskimi.

http://me-devolviste-la-ilusion.blogspot.com/

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 12 : When it's me against you and , it's you against me .





Przede mną stoi ładna , niska blondynka o oczach tak intensywnie lazurowych , że aż kręci mi się w głowie od ciągłego wpatrywania się w jej tęczówki i z wyraźnie zaokrąglonym już brzuchem . Widać , że jest trochę zagubiona , ponieważ obrzuca wzrokiem to mnie  , to bladoróżowy, chropowaty sufit w hallu . Wydaje się , że prowadzi wewnętrzną walkę z samą sobą , kiedy w końcu chyba zbiera się na odwagę i mówi cichym głosem – tak cichym , że nawet ja mam problemy ze zrozumieniem jej słów .
-  Mam na imię Veronica .  A ty jesteś siostrą Marca , prawda ? – patrzy z nadzieją , że potwierdzę jej przypuszczenia – Co prawda , nic mi o tobie nie wspominał , ale … - i nagle zacina się, widząc moją minę , która chyba nie jest za wesoła .
- Nie , nie jestem jego siostrą – odpowiadam ostro , może trochę zbyt ostro – Jestem jego dziewczyną – akcentuję ostatni wyraz , a za chwilę dostrzegam  jak twarz nieznajomej blednie . Soledad – mówię to trochę cieplejszym głosem i wyciągam rękę w kierunki nowo poznanej osoby .
- Dziewczyną ? Jesteś jego dziewczyną ? – patrzy na mnie z niedowierzaniem . Albo raczej tak, jakby nie chciała w to uwierzyć . Przy okazji , zapamiętajcie sobie jedno : jeśli ktoś zadaje pytanie , a jego interlokutor to pytanie powtarza , to zawsze świadczy o tym , że pytany potrzebuje czasu do zastanowienia . Nie wiem , co tu się dzieje , ale mam zamiar wszystkiego się dowiedzieć . Od początku .
- Może wejdziesz ? Przecież nie będziemy rozmawiały na korytarzu – w moim głosie nie ma już ani cienia awersji ani antypatii  . Mogę być z siebie dumna . Coroczne uczestnictwo w warsztatach teatralnych jednak robi swoje . 
- Napijesz się czegoś ? – kolejny raz staram się , aby nie zniechęcić do siebie mojego gościa.
- Poproszę szklankę wody mineralnej – odpowiada swoim delikatnym głosem i siada na skórzanej sofie . Wygląda jak mała , filigranowa laleczka , tak krucha , że nawet podmuch wiatru mógłby strącić ją na ziemię .
Kiedy wracam z kuchni zastaję ją wpatrującą się w krajobraz za oknem . Gdy pierwszy raz przyjechałam do Barcelony , od razu zwróciłam uwagę na tą niecodzienny i jakże olśniewającą panoramę .  Piaszczysta plaża , krystalicznie czyste i ciepłe wody Morza Śródziemnego , a przy tym błękitne , bezchmurne niebo   tworzą niezapomniany widok , zapierają dech w piersiach i faktycznie mogą oczarować . Jednak w jej zachowaniu jest coś takiego , co pozwala mi sądzić , że ta dziewczyna nie jest do końca normalna . Usadawiam się w miękkim , białym fotelu i dyskretnie zerkam na nowo poznaną osobę . Veronica zatopiła się we własnych myślach i zdaje się nie zwracać uwagi na otoczenie . Jakże wielkie jest moje zdziwienie , kiedy po kilkunastu minutach przerywa grobową ciszę i zaczyna mówić .
- To się stało jakieś dwa miesiące przed jego wyjazdem do Madrytu . Poszłam do klubu , aby się trochę rozerwać i zapomnieć . Właśnie tego dnia rzucił mnie chłopak , z którym wiązałam wielkie nadzieje na przyszłość . Moja przyjaciółka chodziła z jednym z kumpli Marca . To ona poradziła mi , abym żyła dniem dzisiejszym i chociaż na chwilę przestała zwracać uwagę , na to , jakie skutki będzie miało moje zachowanie . Marc był wtedy zupełnie innym chłopakiem niż teraz – szukał rozrywki i zabawy na jedną noc , zaliczał  i porzucał kolejne laski . Ja miałam być jedną z jego ofiar . Wtedy jeszcze  o tym nie wiedziałam , refleksja przyszła z czasem . Odwiedziłam  go tydzień po tym , jak dowiedziałam się , że noszę pod sercem jego dziecko . A on tak po prostu kazał mi odejść . Chwila rozkoszy i przyjemności ? Jasne , dlaczego nie  . Dziecko i wiążąca  się z nim odpowiedzialność ?  Nie dzięki , nie skorzystam . Tłumaczył  , że jest za młody , nie gotowy na zaczęcie poważnego i dorosłego życia . Bardzo przekonujące , argumenty , prawda ? Aha , jakże mogłabym zapomnieć . Łaskawie oświadczył , że będzie regularnie płacił alimenty . Cóż za szlachetny czyn !   – uśmiecha się  złośliwie -  Byłam tylko jego zabawką . Spodobała mu się , więc jak każde dziecko , chciał  ją mieć . Pobawił się , potem stwierdził, że jednak nie jest taka , jak mu się na początku wydawało i włożył to pudełka pełnego starych i zużytych marionetek .  Widocznie teraz sięgnął po rozum do głowy i postanowił poprawić swoje życie  . Proszę cię jednak , abyś pamiętała jedno – oczywiście , że ludzie się zmieniają . Jednak jedno pozostaje w nich niezmienne – przeszłość . A przeszłość Marca daleka jest od idealnej – kończy patrząc mi prosto w oczy , a ja nie wiem , co powiedzieć . Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw , jednak Veronica nie wygląda jakby kłamała . Nie wiem , czy zdaje sobie z tego sprawę ,  ale pozostawia mi na głowie ogromny problem do rozwiązania .
Nagle z korytarza do naszych uszu dociera cichy szmer i już parę sekund później widzimy postać piłkarza w całej okazałości . Najpierw otwiera oczy ze zdumieniem i z  niedowierzaniem patrzy na Verę . Następnie idzie powoli w stronę kanapy i siada na niej , chowając twarz w dłoniach . Doprawdy , nie wiem , co się z nimi wszystkimi dzieje .
- Dlaczego tutaj przyszłaś ? – pyta cicho , nadal pozostając w tej samej pozycji .
- Czyli to prawda? – gapię się na niego z otwartymi ustami . Chyba w głębi serca tliła się we mnie jeszcze iskierka nadziei , że dziewczyna jednak nie mówi mi całej prawdy – Marc , pytam się , do jasnej cholery , czy to prawda , że Veronica jest z tobą w ciąży ? – krzyczę na niego , ponieważ nie jestem stanie dłużej dusić wszystkich emocji w sobie .
- Tak , to prawda – wstaje gwałtownie i spogląda na mnie brązowo –zielonymi oczami , w których widzę ból i cierpienie – Zachowałem się jak skończony idiota , teraz to widzę . Jeśli endorfiny odpowiadają za poczucie szczęścia , to na pewno jest też jakaś substancja chemiczna odpowiadająca za wstyd  – bierze głęboki oddech – Przepraszam . Was obie . Ciebie , Vera ,  że tak cię potraktowałem i ciebie Soledad , że nic nie wiedziałaś o tej sytuacji . Czy jest jakaś szansa , że mi wybaczycie ? – łamie mu się głos , tak jakby zaraz miał zacząć płakać .
Żałość .
Napięcie .
Strach .
Niepewność .
Czuję to wszystko . Czuję się jakbym była na karuzeli . W jednej chwili jesteś na górze , a w drugiej spadasz w dół .  Też znacie do uczucie ?
Co powinnam zrobić ?
Patrzymy na siebie  z Veronicą  i nie mówimy ani słowa . W końcu jednak ona zbiera się na odwagę i zaczyna .
- Niedługo urodzę twoje dziecko , a ty dopiero teraz sobie o tym przypomniałeś ? Gdzie byłeś przez te wszystkie miesiące,  w których musiałam samotnie chodzić do lekarza i dbać o siebie , nie mogąc liczyć na ani jeden pomocny gest z twojej strony ?
- Teraz spróbuję to naprawić , tylko mi pozwól – patrzy na nią błagalnie – Zamieszkasz z nami do póki wszystko się nie ustabilizuje . Soledad , nie masz nic przeciwko ? – zadaje mi to pytanie , ale mam wrażenie , że w ogóle nie obchodzi go moja opinia na ten temat . Jakby to była nie moja sprawa i to , czy się zgodzę , czy też nie , w ogóle nie miało znaczenia . 
- Jasne , że nie – uśmiecham się ciepło do Very , jednak w środku wcale nie jest mi tak wesoło . Spotykaliśmy się tyle razy , a on ani słowem nie zająknął się , że będzie ojcem . Czy Marc jest taki człowiekiem , za jakiego go postrzegałam ? I czy dobrze zrobiłam , przyjeżdżając z nim do Barcelony ? To pewnie wyjaśni się w najbliższym czasie , ale jednak chciałabym wiedzieć , na czym stoję .




Już po raz kolejny chciałabym przeprosić za zaniedbanie tego bloga . Tym razem już naprawdę obiecałam sobie dokończyć to opowiadanie i będę się starała dodawać rozdziały dość regularnie : )  Pozdrawiam :* < 3




Emocje po wczorajszym meczu nadal nie opadły , chyba nawet do teraz do mnie nie dociera,  że wygraliśmy Klasyk , a zwycięstwo mogło być nawet bardziej okazałe , gdyby ciut lepsza skuteczność . Nie ma jednak co narzekać , wygrana nad Barcą zawsze smakuje wyśmienicie ! < 3  Hala Madrid y Nada Más !  

Wyniki wyszukiwania





















środa, 7 maja 2014

Rozdział 11 : You're my wildfire every single night .





* SOLEDAD *

Alvaro otwiera drzwi do jakiegoś pokoju , po czym zaczyna mnie zachłannie całować , idąc w kierunku łóżka . W pokoju panuje zupełny mrok , ale nie zaprzątam sobie tym głowy . Doskonale wiem , do czego to wszystko dąży  , ale podoba mi się to . W pośpiechu odpinam guziki jego koszuli , a on nie pozostaje mi dłużny . Patrzę w jego oczy , ale teraz dostrzegam nie słodki brąz , a pociemniałą od pożądania czerń . I chyba wtedy przytomnieję . O ile mogę to tak nazwać , zważając na to , co chciałam przed chwilą zrobić . Wyrywam się z jego silnego uścisku i w pośpiechu wybiegam z pokoju . Uff , jak dobrze , że przyjechałam tu swoim samochodem . Cała roztrzęsiona wybiegam z domu Ramosa , po czym kieruję się w stronę czarnego Audi i z ulgą opuszczam posesję piłkarza .  Jaka ty jesteś głupia , Soledad ! Miałaś przestać zawracać sobie głowę Moratą , a tymczasem on tylko na ciebie spojrzy , a ty już wylądowałabyś z nim w łóżku . Dobrze , że w porę się ocknęłam . Ale nie zmienia to faktu , że całowałam się z Alvaro i muszę się do tego przyznać Marcowi . Jeszcze nie wiem , jak to zrobię , a wiem , że to nie będzie łatwe . Nie chcę go ranić  , ale mam świadomość tego , że cały czas to robię . To wszystko wina Moraty ! Czemu on w ogóle istnieje ? Nie Soledad , to nie wina Alvaro . To wina twojego niezdecydowania . Gdybyś była szczera z Bartrą i powiedziała , że nic do niego nie czujesz , być może nie doszłoby do tego wszystkiego . Ale nie . Ty zawsze musisz robić na przekór sobie .To teraz wypij piwo , które nawarzyłaś . A teraz cholernie się boję . Boję się , że Marc się ode mnie odwróci .  Czemu wszystko jest takie skomplikowane ?   Nie umiem uporządkować swoich uczuć ,  cały czas miotam się pomiędzy miłością do Alvaro a chęcią odwzajemnienia uczucia Marca .
Wysiadam z samochodu i kieruję się prosto do mieszkania Bartry , które zajmuje podczas pobytu w stolicy . Cała się trzęsę , bo nie wiem , czego mogę się spodziewać po Marcu . Nawrzeszczy na mnie czy może raczej opanuje się i powie mi tylko kilka słów , na które sobie zasłużyłam ?   Czekam pod drzwiami i po chwili widzę w progu radosnego Bartrę . Jak zwykle , kiedy on ma dobry humor , ja muszę coś zrobić , aby tylko mu go zepsuć . Powiedzieć mu czy nie ?  Nie potrafię go okłamywać , ale z drugiej strony nie chcę , żeby cierpiał .
- Cześć , kochanie – wita mnie czułym pocałunkiem – Nawet nie wiesz , jak się cieszę , że cię widzę . Już niedługo będziemy razem w Barcelonie … – patrzy na mnie i milknie , kiedy widzi moje łzy – Co się stało , Sol ? – pyta z troską .
- Marc , ja … - jąkam się  - Ja … całowałam się z Alvaro . Przepraszam . Nie wiem , jak mogłam do tego dopuścić  , ale to był jeden moment zawahania i tak wyszło .  Jestem taka głupia … - chowam twarz w dłoniach , jednak po chwili zerkam na chłopaka i widzę smutek w jego oczach – Marc , powiedz coś , proszę – patrzę na niego załzawionymi oczami .
- Soledad … - szepcze -  Myślałem , że z czasem odwzajemnisz moje uczucie , ale jak widać , nadal kochasz tego idiotę .  Nie chcę cię do niczego zmuszać , chociaż  krew mi się gotuje , kiedy widzę , jak na niego spoglądasz . Byłem głupi , sądząc , że kiedykolwiek spojrzysz tak na mnie . Teraz widzę , że nie mogę cię zatrzymywać przy sobie na siłę . Jutro wracam do Barcelony i spróbuję wymazać z pamięci wszystkie chwile spędzone z tobą , chociaż nie wiem , czy kiedykolwiek mi się to uda . Zakochałem się w tobie , Soledad . Odkąd pierwszy raz wpadłaś na mnie na Bernabeu , nie mogłem przestać o tobie myśleć . Ale teraz to już nie ważne .  Już nigdy więcej się nie zobaczymy , więc …  –nie poznaję go . Nigdy jeszcze nie widziałam Marca w takim stanie . Byłam gotowa na każdą reakcję z jego strony  , ale nigdy bym nie przypuszczała , że to siebie będzie obwiniał za to , że nie jestem w stanie go pokochać . I chyba właśnie to sprawia  , że wspinał się na palce i delikatnie przywieram ustami do jego ciepłych warg . Marc na chwilę sztywnieje i odsuwa się ode mnie . Patrzy na mnie ze zdziwieniem , ale ,  a ja już myślę , że teraz odrzuci mnie i każe odejść , jednak on po raz drugi tego dnia mnie zaskakuje . Przyciąga mnie do siebie  i wkłada tyle siły w ten pocałunek , jakby robił to po raz ostatni . Kiedy wreszcie się od siebie odrywamy , nieśmiało patrzę mu w oczu .
- Marc … daj mi ostatnią szansę , błagam . Wyjadę z tobą nawet na koniec świata , ale proszę , pomóż mi zapomnieć o Alvaro . Sama sobie nie poradzę , a już na pewno , mieszkając nadal w Madrycie . To , co przed chwilą powiedziałeś … ja … też do ciebie coś czuję  , ale póki Morata jest  w pobliżu , moje serce nie będzie w całości należeć tylko do ciebie . Muszę więc rozpocząć nowe życie i moim marzeniem jest , żeby rozpocząć je przy tobie , Marc . Nie zostawisz mnie , prawda ?  Powiem , że mnie nie zostawisz i pomożesz mi uporządkować moje uczucia – teraz już płaczę jak bóbr . Marc delikatnie tuli mnie do siebie , przez co jego podkoszulek od razu robi się wilgotny .
- Dobrze wiesz , że zawsze chciałbym być przy tobie , Sol . Ale dla mnie to też nie jest łatwe . Zawsze gdzieś w mojej głowie będzie pozostawać świadomość , że nie możesz pokochać mnie całym sercem , bo jakaś jego cząstka jest zarezerwowana dla Moraty . Jednak zrobię wszystko , żebyś  zapomniała o nim raz na zawsze .
- Dziękuję Marc . Nawet nie wiesz , ile to dla mnie znaczy – wtulam się w jego klatkę piersiową , tak aby być jak najbliżej niego .

* CZTERY MIESIĄCE PÓŹNIEJ *
Siedzę właśnie w mieszkaniu i czekam , kiedy Marc wróci z treningu . Od kiedy tu przyjechaliśmy , Bartra robi wszystko , abym była szczęśliwa i muszę powiedzieć , że zaczyna to przynosić efekty . Nigdy jeszcze nie poszłam na trening Barcelony , bo moje serce ma biały kolor i nikt nie jest w stanie tego zmienić , nawet mój chłopak . Nadal mam świetny kontakt  z chłopakami z Madrytu , jednak jest jedna rzecz która mąci mój spokój . Za tydzień Gran Derbi w stolicy Hiszpanii i muszę przyznać , że trochę boję się , co będzie , kiedy po tak długim czasie , znowu zobaczę Alvaro . Od Isco dowiedziałam się , że ma nową dziewczynę i zmienił się nie do poznania . Cały czas imprezuje i już nie jest tym samym chłopakiem , jakim był kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go na treningu Królewskich . Gorzej dogaduje się z kumplami z drużyny i coraz głośniej słychać o jego domniemanym wyjeździe do Anglii . Jednak teraz dzięki Marcowi , prawie zapomniałam już o tych słodkich brązowych oczach , w które tak lubiłam się wpatrywać przed przyjazdem do Katalonii .  Drugim minusem mieszkania w Barcelonie jest nieobecność Camilli . I chociaż nikt nie jest w stanie zapełnić mi luki po mojej najlepszej przyjaciółce , to mogę polegać na mojej koleżance ze studiów , Maravilli . W końcu zawsze raźniej jest razem słuchać   albo raczej spać na nudnych wykładach .
Moje rozmyślania przerywa dzwonek do drzwi . To , co widzę za progiem , wprawia mnie w kompletne osłupienie .




Przepraszam , przepraszam , przepraszam . Tylko to mogę Wam powiedzieć . Wiem , że nic nie usprawiedliwia takiej długiej przerwy i mam nadzieję , że mi wybaczycie . 
Z góry przepraszam Was  za to , co dzisiaj dodałam , ale obiecuję poprawę i regularne dodawanie odcinków .  Dziękuję , że to czytacie i jesteście tu ze mną :*  








  Hahaha XD  Mina Marcelo jak zwykle rozwala :D







czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 10 : Only know you love her when you let her go . And you let her go .




* SOLEDAD *



Zgadzam się . Tak po prostu się zgadzam . I w głębi duszy dziękuję Bartrze , bo być może to jedyny sposób żeby zapomnieć o Alvaro . Można powiedzieć , że w Barcelonie zacznę życie od nowa . Od nowa , ale jednak przy Marcu . Czyli z zaliczką miłości , poczucia bezpieczeństwa i czułości . I już w tym momencie wiem , że być może  wychodzę na prostą i zaczynam wszystko układać . Jedyne , czego cholernie żałuję  to przymus opuszczenia Królewskich . Wiadomo , że są jacy są , ale połączyła nas silna więź przyjaźni , której nic i nikt nie będzie w stanie zburzyć .  Z wszystkimi bez wyjątku . Jesteśmy jak jedna wielka rodzina . To oni nigdy nie pozwolili mi , abym chodziła smutna , po przy nich po prostu nie dało się być takim . To oni nauczyli mnie , żebym się nigdy nie poddawała , nie przejmowała się opinią innych ludzi  . I teraz będzie mi tego bardzo brakować . Wiem , że będą chcieli mnie za wszelką cenę odciągnąć od tego wyjazdu i nakłaniać do zostania przy nich . Ale wiem też , że chcą abym była naprawdę szczęśliwa . I dlatego pozwolą mi wyjechać . No i jeszcze praca . Szkoda , że nie będę mogła dokończyć praktyk w moim ukochanym Realu . Pewnie byłaby szansa na znalezienie ich w Barcelonie , ale nigdy w życiu nie zdecydowałabym się na staż w znienawidzonym klubie . To nie przystoi Madridistce  .

***
Stoję właśnie przed moją szafą i zastanawiam się, co założyć na imprezę do Ramosa . Dostrzegam na telefonie numer piłkarza i wydaje się , że mój problem zostanie w tym momencie rozwiązany .
- Soledad , proszę cię ubierz się jakoś ładniej , bo to nie będzie zwykły melanż , tylko kolacja w obecności Pereza , Ancelottiego , Zidane’a i reszty sztabu szkoleniowego. Nie pytaj , czemu , sam nie wiem . Zarząd tak zdecydował i już . Obiecuję , że potem  ci to wynagrodzimy i jak tylko wszystkie te osobistości wyjdą , zacznie się prawdziwa balanga . Tylko nie narób  mi siary – kończy błagalnie i tak po prostu się rozłącza . Fajnie , dużo się dowiedziałam .  I dzięki za wiarę we mnie . Ubierz się ‘ jakoś ładniej ‘ . Tak jakbym na co dzień chodziła w potarganych ciuchach . Znalazł się kurde stylista , pan Sergio – Nie – Chę – Nic – Mówić – Ale – Znam – Się – Na – Modzie – Trochę – Lepiej – Od – Ciebie – Ramos . Serio , ma facet tupet . No i nie na co dzień mogę usłyszeć piłkarza w takim wydaniu  . W końcu Sergio wyznaje zasadę , że to jego trzeba usilnie prosić  , a nie odwrotnie . Jednak tego głupka też będzie mi cholernie brakowało , tak jak pozostałych Królewskich .  Ale jednak stosuję się do zalecenia defensora i zakładam krótką , obcisłą , czarno – różową sukienkę bez pleców . Sięga mi co najwyżej do ud i być może jest trochę zbyt odważna i wyzywająca , ale przecież nie pójdę tam w długiej sukni do kolan .  Do tego ubieram czarne buty , na koturnie , zostawiam rozpuszczone , lekko falowane włosy i robię delikatny makijaż . Wsiadam do mojego Audi i mam tylko nadzieję , że nie oduczyłam się , jak prowadzić to cudeńko , bo w ostatnim czasie zazwyczaj byłam podwożona przez któregoś z piłkarzy . Na szczęście po parunastu minutach cała i zdrowa wchodzę do ogromnego domu Sergio .
***
W salonie zastaję uroczyście nakryty stół ( na pewno nie przez Ramosa , bo on nawet nie odróżnia widelca od łyżki , więc o czym my tu rozmawiamy ? ) i siedzącą przy nim , już sporą grupkę gości . Po ich minach ze strachem  stwierdzam , że na kogoś czekają i jaka jest moja ulga , kiedy tym ‘ kimś ‘  nie okazuję się być ja , tylko   wielce szanowny Florentino Perez . Niby prezes  , ale na zegarek to go chyba nie stać  . W końcu po wymianie uprzejmości zasiadamy do kolacji . Już na wstępnie zauważyłam jak piłkarze rzucają mi pełne wyrzutu spojrzenia , lecz dopiero teraz mogę poznać tego powód . Otóż dowiedzieli się ( Bartra , już nie żyjesz )   że opuszczam Królewskich i postanowili wyprawić mi  hmmm … pożegnalną ucztę ?  W każdym razie coś na kształt tego . Oczywiście prezes nie omieszkał mi podziękować za pracę , jaką wykonałam dla drużyny i życzyć dalszych sukcesów  , jakkolwiek to brzmi . Normalnie czuję się , jakbym była piłkarzem i wygrała Potrójną Koronę . Po całym tym cyrku , oczywiście już bez sztabu , przenosimy się do drugiego salonu ,aby w końcu zacząć ten planowany melanż . W każdym razie nie wiem , czy to był drugi  , czy też któryś z kolei salon , bo nie liczyłam ile ma ich Sergio w całym domu . Ale jeśli miałam nadzieję na to , że teraz w końcu będę mogła odetchnąć , to się przeliczyłam . Od razu naskakują na mnie piłkarze i prawdę powiedziawszy wcale się im nie dziwię .
- Ty ćwoku , opuszczasz nas i my nic o tym nie wiemy ? – zaczyna Ronaldo .
- I pewnie teraz będziesz jeszcze pracować dla Barcy , katalońska szujo ! – dorzuca Marcelo i patrzy na mnie z miną rozwścieczonego byka . Zobaczyć Brazylijczyka po raz pierwszy bez uśmiechu , lecz w nagłym napadzie agresji – bezcenne . Nie wytrzymuję i wybucham śmiechem , lecz widząc wyczekujące miny piłkarzy szybko się opanowuję  .
- Chłopaki przepraszam , miałam wam to dzisiaj powiedzieć , ale jak już wszyscy wiemy , uprzedził mnie ktoś inny – patrzę wymownie w stronę bramy , przez którą właśnie wyjeżdżają auta madryckich szych .
- Ale powiem nam , czemu !? Tak po prostu sobie wyjeżdżam , bo znudziło ci się życie w Madrycie ? A co jest takiego ciekawego w Barcelo …  – chyba dopiero teraz zaczyna coś do nich docierać – Bartra ! – klepie się w czoło Benzema – To dla niego opuszczasz Real ? – pyta z niedowierzaniem , a ja nieśmiało kiwam głową .
- Sol , myśleliśmy , że to tylko chwilowe i zaraz ci przejdzie , a ty już za nim lecisz do Katalonii . Ta gnida barcelońska zniszczy ci życie ! Mówię ci , dobrze to przemyśl , bo … - tak jak mówiłam , robią wszystko , aby tylko nie dopuścić do przeprowadzki .
- Ramos , to moje życie i nie będziesz za mnie decydował ! Kocham Marca – dobra , może to jeszcze trochę za wcześnie na takie wyznania  , ale inaczej dalej by mi truli o jednym i tym samym – i chcę z nim zamieszkać . Czy tak trudno jest ci to zrozumieć ? – patrzę na niego z żądzą mordu w oczach .
- Uspokój się , Soledad . Oczywiście , że zrobisz , co zechcesz ,ale my chcemy dla ciebie jak najlepiej – całą sytuację ratuje  jak zwykle opanowany Xabi .
- Dobra , nie gadajmy teraz  o tym . Chcę się wyszaleć na mojej ostatniej imprezie Królewskich ! – wraca mi dobry humor i postanawiam dzisiaj wybawić się za wszystkie czasy .
- O nie , kochaniutka . Jeśli myślisz , że pozwolimy ci , żebyś tak szybko o nas zapomniała , to jesteś w baaardzo wielkim błędzie – zaczyna łaskotać mnie Cristiano .
- Oczywiście , że o was zapomnę jak tylko przekroczę próg Camp Nou . I będę wszystkim powtarzać , ile żelu codziennie zużywasz , żeby utrzymać twoją idealna fryzurę . Aha , i jeszcze powiem Messiemu , że … - wyliczam ze śmiechem , jednak na widok miny Ronaldo przestaję .
- Pożałujesz tego Rodriguez , oj pożałujesz – rusza na mnie z zamiarem zamordowania mnie na miejscu , a ja ze śmiechem uciekam przed siebie .
- Czego pożałuję ? – pyta Jese , który dopiero teraz wyszedł z kuchni , zajadając chipsy ,  bo oczywiście kolacja to dla niego niewystarczające źródło pokarmu . I kto tu mówi , że piłkarze muszą dbać o dietę i zdrowo się odżywiać ?
- Nie ty , palancie . Ona ! – celuje we mnie palcem , na co ja po raz kolejny wybucham śmiechem . Kiedy tak biegnę do tyłu czuję , że na kogoś wpadam .
- Przepraszam – mówię i odwracam się w stronę ‘ poszkodowanego ‘ .
- Nic się nie stało , Sol – o nie . Tylko nie on . Wpatruje się we mnie tymi słodki czekoladowymi tęczówkami i uśmiecha się delikatnie , a mnie nagle nachodzi myśl , jak cudownie byłoby go teraz pocałować .  O czym ty myślisz dziewczyno !? Morata na ciebie spojrzy i już byłabyś gotowa rzucić się na niego i zdradzić Bartrę ! Jesteś kompletną idiotką , Sol !  Nie po raz pierwszy dochodzę do takiego wniosku , ale tym razem szybko się opanowuję , odrywam się od jego spojrzenia i biegnę sprintem na górę , bo Ronaldo nie należy do najwolniejszych osób .

  *ALVARO *

Soledad wyjeżdża . Wyjeżdża i pewnie już nie wróci . Coś ty narobił Alvaro ? A miało być inaczej ! Miała być z tobą , a nie z tym katalońskim zdrajcą . Czyli wychodzi na to  , że nie mam nic do stracenia . Dzisiaj jest moja ostatnia szansa i jeśli jej nie wykorzystam to stracę szansę bycia z dziewczyną , w której się zachowałem , na zawsze .

***
Zastaję ją w towarzystwie Varane’a i Isco i Jese , którzy jak na komendę idą ‘ po coś do picia ‘ . Wygląda olśniewająco i cholernie pociągającą w tej kusej sukience , która podkreśla wszystkie jej atuty .  Soledad patrzy na mnie niepewnie , a ja w odpowiedzi tylko się uśmiecham .
- Szkoda , że wyjeżdżasz . Naprawdę się z tobą zżyliśmy i będzie nam ciebie bardzo brakowało – zaczynam rozmowę .
- Mi również , a zwłaszcza waszych wygłupów – śmieje się Sol – Ale nie mogę być w dwóch miejscach na raz .
- Rozumiem – patrzę jej w oczy , lecz ona  odwraca wzrok . I właśnie w tym momencie stawiam wszystko na jedną kartę .

* SOLEDAD *

Modlę się w duchu , żeby chłopacy jak najszybciej wrócili . Niezręcznie czuję się w towarzystwie Moraty , bo jak dalej będę na niego patrzeć , to zrobię coś , czego będę potem żałować . W pewnej chwili czuję gorący oddech Alvaro na mojej szyi i już odwracam głowę , żeby spytać , co on najlepszego wyprawia , ale nie dane jest mi wykonać żadnego ruchu , bo on zbliża swoje usta do moich . Morata pachnie inaczej niż Marc , bardziej męsko . Owija mnie zapach świeżej mięty , zapach tak intensywny , że zaczyna kręcić mi się w głowie . W tej chwili nie myślę już o niczym innym . Bo właśnie dzieje się to , o czym od dawna marzyłam .  W moim umyśle jest tylko Alvaro i nikt więcej . Całuje mnie z coraz większą pasją i namiętnością , a ja odwzajemniam te pocałunki z nie mniejszym zaangażowaniem . Wplatam mu ręce we włosy , a on delikatnie gładzi mnie po plecach . W końcu przestajemy , bo zaczyna brakować nam tchu , lecz Alvaro staje na nogi , bierze mnie za rękę i prowadzi w bliżej nieokreślone miejsce . Mam świadomości tego , co się zaraz stanie . Jednak tak mocno oddziałuje na mnie jego obecność , że teraz nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie i daję się ponieść emocjom .



Jest dziesiątka :D Nie wyszło tak , jak planowałam , ale to już norma ^^ Mam nadzieję , że mnie nie zabijecie , że Soledad , co chwilę zmienia zdanie . Aż mi czasami jej szkoda , że nie może się zdecydować ;p    Ale
chyba nieprędko przyjdzie jej uporządkować swoje uczucia i musicie jeszcze trochę wytrzymać ;D  I nie zabijcie mnie za incydent z Alvaro , bo widzę , że większość z Was woli Marca . Ale spokojnie , jego czas też jeszcze przyjdzie ^^ 
Dziękuje , za to , że jesteście i to czytacie :*
Kocham Was , Słońca <3


Yeah , 5:0 w dwumeczu z Atletico , kocham ich  < 3
Zawsze w nich wierzyłam  , ale teraz są coraz bardziej realne szanse na wygranie czegoś w tym sezonie ^^ Trzymać tak dalej , chłopaki  ;*
I jeszcze teraz trzymamy kciuki za polską reprezentację na IO , bo dwa złote medale już mamy , a teraz czekamy na następne :* 



















No i nie mogłam się powstrzymać , żeby nie dodać tego filmiku :D  Co prawda , jeszcze ze świąt , ale dopiero niedawno na niego natrafiłam i jak to zwykle była przy nagraniach Królewskich , można się uśmiać XD








poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 9 : Right from the start you were a thief , you stole my heart and I your billing vittim .







* SOLEDAD *

Jestem w dyskotece .  Różne barwy przewijają się przez moje oczy , muzyka dudni mi w uszach . Najchętniej uciekłabym z tego miejsca . Ale nie . Widzę , jak ktoś do mnie podchodzi , łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia . Stajemy w ciemnym korytarzu , chłopak zbliża się do mnie , a ja zamykam oczy . Zaczyna mnie całować , najpierw bardzo delikatnie , lecz z każdą chwilą z coraz większą namiętnością . Jakby chciał , żebym nigdy nie odchodziła . Została przy nim . Jestem przekonana ,  że to Marc . Jednak kiedy otwieram oczy coś mi nie pasuje . Nie widzę wpatrujących się we mnie brązowo – zielonych tęczówek , lecz natrafiam na ciemnoorzechowe spojrzenie . Widzę w nim pożądanie i pragnienie . I wtedy to do mnie dociera . Ten chłopak to  Alvaro .

***
Czuję  , jak ktoś delikatnie szarpie mnie za ramię . Powoli otwieram oczy i przed sobą spostrzegam rozpromienionego Bartrę . Po raz kolejny coś sobie uświadamiam . Że to był tylko sen . Tylko ?  Powinnam się cieszyć , bo przecież jestem szczęśliwa z Marcem . A jednak żałuję . W  głębi serca ogromnie żałuję , że jednak ten pocałunek nie miał miejsca w rzeczywistości . Co ten Morata w sobie ma , że nie możesz przestać o nim myśleć ? Nawet w snach . Przecież traktuje cię tylko , jak przyjaciółkę . A może nawet aż . Uspokój się , Soledad . No więc uspokajam się i wracam do świata żywych . Uśmiecham się uroczo do Marca , w wyniku czego w jego oczach mogę dostrzec jeszcze większą euforię . A to już chyba niemożliwe . W ostatnim czasie Marca dosłownie rozsadza pozytywna energia . Zdaję sobie sprawę , że to przeze mnie . Przeze mnie  ? Powinnam powiedzieć : dzięki mnie . Ale dla mnie to nie powód do radości . Bo widzę , jak działam na niego samą obecnością . I tego właśnie żałuję najbardziej . Że dałam mu nadzieję . Nadzieję na to , że kiedyś go pokocham . A nie wiem , czy to kiedykolwiek nastąpi . Dlaczego ? Bo na tym świecie istnieje ktoś taki jak Alvaro Morata . I bez pytania zarezerwował sobie całe miejsce w moim sercu . Teraz jednak już za późno , Sol . Doskonale o tym wiem , dlatego zmuszam się do wstania z łóżka i posłania kolejnego promiennego uśmiechu w kierunku mojego chłopaka .
- Czemu zawdzięczam Twoją jakże miłą wizytę  o … – uśmiecham się  słodko i patrzę na zegarek – 5 rano  !?  - kończę  patrząc z niedowierzaniem na Bartrę .
- A temu kochanie , że idziemy w góry . Twoja kondycja pozostawia sporo do życzenia – patrzy na mnie z łobuzerskim błyskiem w oku.
- Odezwał się ten , co po każdym treningu narzeka na nadmiar kółek wokół stadionu – odpowiadam zgryźliwie . 1:1 Sol , tak trzymaj .
- Ciekawe , co będziesz mówiła , jak wrócimy jutro do domu . Uwierz mi , że nie będzie ci do śmiechu .  Jak tylko … - nakręca się Marc , ale ja mu przerywam .
- Czekaj , czekaj . Albo mam problemy ze słuchem , w co raczej wątpię , albo ty powiedziałeś , że wracamy jutro –patrzę na niego podejrzliwie .
- Nie przesłyszałaś się , Sol , będziemy tam dwa dni . No bo nie wiem , czy z twoją sprawnością fizyczną bylibyśmy w stanie wyjść i zejść z tej góry w ciągu jednej doby – śmieje się Bartra .
- Nigdzie się stąd nie ruszam ! Ja chcę do mojego cieplutkiego łóżeczka – i już kieruję się w jego stronę , kiedy mój cudowny chłopak bierze mnie na ręce i stawia przed szafą – Co ty robisz idioto ? Nie mam zamiaru włóczyć się po jakiś szczytach i to jeszcze z samego rana , tylko dlatego , że tobie się zachciało bawić w alpinistę . 
- Bez gadania  , szybko się pakuj i ruszamy , bo w przeciwnym razie to my nawet za tydzień tam nie dojdziemy – siada na moim łóżku i przygląda mi się, podczas gdy ja w pośpiechu pakuję tylko najpotrzebniejsze rzeczy – No i to mi się podoba – całuje mnie w usta , co ja niechętnie odwzajemniam , bo nadal jestem na niego ‘ śmiertelnie ‘ obrażona .

***

- Daleko jeszcze ? – powtarzam już po raz niewiadomo który . Aż podziwiam Marca , że ma w sobie tyle cierpliwości i jeszcze nie zostawił mnie samej pośród tych lasów .
- Soledad , zachowujesz się jak małe dziecko , ale i tak cię kocham – śmieje się i przytula mnie , lecz ja  pozostaję bierna wobec jego uścisku .  Kocham cię . Te dwa słowa sprawiają , że cała drętwieję .  Niby nic takiego , przecież każdy chłopak mówi swojej dziewczynie , że ją kocha . Jednak dla mnie to nie byle co . To sygnał , że Marc coraz bardziej angażuje się w ten związek . A ja tego nie chcę i próbuję  za wszelką cenę uniknąć . Za późno , Soledad . Za późno . Wiem , powtarzam się, ale z każdą chwilą coraz wyraźniej dociera do mnie fakt , że robię na przekór sobie .
- No to jak , ile jeszcze będę musiała znosić tę męczarnię ? – próbuję oderwać się od moich myśli .
- No wiesz , pewnie jakieś 3 , może 4 godziny … - zaczyna zastanawiać się Marc .
- Co !? Czyś ty do reszty zwariował  ? Że też byłam taka głupia i zgodziłam się na tą wyprawę – mówię z kwaśną miną .
- Czyli jednak się poddajesz ? Przyznajesz się , że nie masz na tyle siły żeby wyjść na ten szczyt – macha ręką w tylko jemu znanym kierunku , gdzie zapewne znajduje się ten wierzchołek – Ha , wiedziałem ! – śmieje się z triumfem . Wie , jak mnie podejść . Ugh ,  niedoczekanie twoje ! Z Soledad Rodriguez się nie zaczyna , drogi piłkarzyku . Jeszcze będziesz musiał przyznać mi rację .
- Nigdy w życiu –krzyczę  mu do ucha  - Chodź , idziemy . Co się tak ociągasz ? – odwracam się na pięcie  i nie patrząc na Bartrę pędzę do przodu . Fajnie , że wiem w jakim kierunku mam iść .

* ALVARO *

Teraz jedynym miejscem , w którym mogę swobodnie pomyśleć jest stadion . Brzmi to absurdalnie , bo w końcu od czego jest dom , park albo plaża  ? A jednak . Tylko tam w pełni uświadamiał sobie , czego tak naprawdę w życiu dokonałem . Mam pieniądze , świetną pracę , rodzinę , przyjaciół , zdrowie … a jednak czegoś mi brakuje . Dosyć długo zastanawiam się , czego .  I po pewnym czasie już wiem . W moim życiu brakuje miłości  . A może miałeś szansę na miłość tylko świadomie ją zaprzepaściłeś ? Jakiś głos w mojej głowie podpowiada mi , że to prawda . Tak Alvaro , miałeś szansę . A tą szansą była Soledad . Była ?  Może nadal jest . Co chwilę powtarzałem sobie ,  że wszystko zepsułem . Jednak teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu coś sobie postanawiam . Choćbym nie wiem, jak miał tego dokonać , ty i tak będziesz ze mną , Soledad .

* SOLEDAD *

- I co ? Dalej będziesz się tak wymądrzał  ? – pytam wyraźnie rozbawionego Bartrę – I z czego się śmiejesz głupku ? – próbuję uderzyć go w umięśniony tors , co nie przynosi oczekiwanego efektu , gdyż zwyczajnie jest ode mnie silniejszy . Zamiast tego łapie mnie za nadgarstki i przyciąga do siebie .
- Już cicho , Sol . Jesteś bardzo odważna , wytrzymała , masz świetną kondycję i w ogóle , ale teraz choć na chwilę zapomnijmy o całym tym świecie – patrzy mi w oczy  , a ja za wszelką cenę staram się uniknąć tego spojrzenia . Nie gap się tak na mnie , Bartra ! Dobrze wiesz , że nie mogę się temu oprzeć i perfidnie to wykorzystujesz .  Stoimy na stromym szczycie i wpatrujemy się przed siebie . Marc obejmuje mnie ramionami . W dole widzę mniejsze szczyty , lasy  , skały . Widzę gęstą mgłę , która powoli opada w dół . Widzę maleńkie domy .  Przez tą chwilę mogłabym zatrzymać czas . Nie myśleć o niczym . Nie myśleć o Alvaro . Znów patrzę mu w oczy i widzę głębokie uczucie . Ale nie tylko to . Widzę również jakby prośbę o odwzajemnienie tego uczucia . Lecz na razie nie mogę nic z tym zrobić . Nie teraz . Może kiedyś . Przykro mi Marc , ale musisz jeszcze trochę poczekać . Nie wiem , ile . Na razie jeszcze nie jestem w stanie cię pokochać . Nie wiem , czy w ogóle będę. Przez chwilę wydaje mi się , że chłopak czyta mi w myślach , bo tylko  mocniej przytula mnie do siebie .
- Poczekam , Sol . Poczekam tak długo , jak tylko będzie trzeba – nie wierzę . Telepatia ?
- Dziękuję – nic więcej nie muszę mówić . Wiem , że on rozumie. Jednak jestem nienormalna . Mam zmienne uczucia , raz wydaje mi się , że nikogo nie darzę takim uczuciem  jak Alvaro i że tylko tracę czas mój i Marca , a za chwilę jestem gotowa spróbować go pokochać . Już w tym momencie podziwiam ludzi , którzy byliby w stanie ogarnąć moje myślenie.

***
- Nareszcie ! – rzucam się na łóżko , które jednak nie grzeszy wygodnością . Jednak w tej chwili nie zwracam na to szczególnej uwagi , gdyż po całym dniu tej męczarni jestem tak zmęczona , że mogłabym zasnąć choćby zaraz po przekroczeniu drzwi . Na szczęście koło mnie znajduje się Marc , przez co nie jestem narażona na wstanie nazajutrz z ogromnym bólem pleców .
- Wiesz  , Soledad , nie chcę cię straszyć , ale jutro ciąg dalszy atrakcji – Bartra kuca koło mojego łóżka i uśmiecha się szeroko .
- Jeśli chciałeś żebym po powrocie opadła z sił , to prawie ci się to udało . Po jutrzejszym wysiłku uda ci się to na pewno – mówię niewyraźnie , bo już zaczynam odpływać . A potem jest tylko ciemność i cisza .
***
Rano budzę się , o dziwo , bez oznak jakichkolwiek boleści . Na łóżku obok Marc śpi w najlepsze . Wygląda tak niewinnie i słodko . Kiedy tak na niego patrzę , zaczynam wyobrażać sobie nie wiadomo co . Soledad , ty naprawdę jesteś chora umysłowo. Jak można czuć coś do dwóch chłopaków jednocześnie ? Chyba moje serce posłuchało rozumu i już zaczyna akcję pt. ‘ Zapomnij o Alvaro , przecież obok ciebie znajduje się taki cudowny chłopak ( czyt. Marc ) . Dobra , wiec może teraz zacznę cię słuchać i urzeczywistniać ten plan . Nagle zauważam , że nie ja jedyna w tym pokoju mam kontakt ze światem . Marc wstaje z łóżka i całuje mnie namiętnie na powitanie . A ja nie protestuję . Przeciwnie . Zaczyna mi się to podobać .
- Mmm .. tęskniłem za tym smakiem – uśmiecha się słodko .
- Przecież całowałeś mnie jakieś parę godzin wcześniej , debilu-  patrzę na niego jak na wariata .
- To było tak dawno temu … - zaczyna się ze mną drażnić .
- A , weź ty się uspokój . Lepiej się zbierajmy , bo ja chcę dzisiaj wrócić do domu – patrzę na niego z rozbawieniem .
- Widzę , że role się odwróciły . Teraz to ty mnie poganiasz , a nie odwrotnie . No , ale w sumie to mi to jest na rękę . Nie będę musiał znowu słuchać ciągłego narzekania – wystawia mi język , za co dostaje ode mnie po głowie .
- Bez gadania . Ruszamy w drogę – rozkazuję .
- Tak jest , pani kapitan – salutuje Marc , na co kręcę z rozbawieniem głową .
***
Muszę przyznać , że w porównaniu do dnia wczorajszego , dzisiaj całkiem przyjemnie spaceruje mi się pośród tej zieleni . Nawet turystów nie ma za wielu , no bo komu chciało być się wstawać tak wcześnie ? Idziemy w zupełnej ciszy , lecz nie jest to ta z typu tych niezręcznych . Po prostu nie potrzeba nam  słów . I nie powiem , przebywanie razem z Marciem w takiej ciszy jest bardzo przyjemne . Ten błogi spokój przerywa piłkarz .
- Soledad , nie mówiłem ci nic wcześniej , ale … - i jak na złość dzwoni wtedy mój telefon .
- Zaczekaj chwilę , to pewnie chłopaki – kręcę ze śmiechem głową  - Po jaką cholerę dzwonisz do mnie o szóstej rano , Ramos ? – pytam z udawanym oburzeniem .
- No bo wiesz , Sol … jest taka sprawa , że … no … - nie może wysłowić się Sergio .
- No wyduś to z siebie – śmieję się z niego .
- Bo robimy imprezkę z chłopakami i chcemy żebyś na niej była, ale wiesz … bez Bartry, bo nie chcemy żeby był obecny ktoś z Barcelony . To jak , będziesz ? – pyta z nadzieją . Ach , zapomniałam żeby przecież oni delikatnie mówiąc dalej za sobą nie przepadają .
- No przecież nie przegapię takiego wydarzenia  , Ramos . Oczywiście  , że będę – krzyczę do słuchawki – A jeśli chodzi o Marca , to za żadne skarby nie poszedłby z własnej woli na imprezę Królewskich i wcale się mu nie dziwię  , zważając na to, jak wam odwala po paru butelkach alkoholu . Prawda Marc ? – zwracam się do chłopaka , na co on tylko wzrusza ze zdziwieniem ramionami , bo nie do końca orientuje się w temacie .
- Bardzo zabawne , Sol – mówi z udawaną złością – Ale cieszymy się , że będziesz . A tak w ogóle co robisz tak wcześnie z Bartrą ? – pyta podejrzliwie , na co ja wybucham śmiechem .
- Jestem na wycieczce krajoznawczej , Ramos – odpowiadam i kończę tę jakże inteligentną rozmowę – Chłopaki , a właściwie Sergio zaprosił mnie na imprezę , ale próbował mi delikatnie powiedzieć , że mam się tam zjawić bez ciebie u boku . Nie gniewasz się prawda ? – patrzę na niego .
- No coś ty . W życiu nie zgodziłbym się na przebywanie w jednym towarzystwie z bandą tych oszustów , symulatnów i idiotów . Nie wiem , jak ty możesz to wytrzymywać   – oburza się teatralnie .
- Ej , ej – mówię ze śmiechem  - To są moi przyjaciele . Dobrze wiesz , że Real to całe moje życie i nic tego nie zmieni . Nawet ty . Nigdy nawet nie polubię Barcelony , nie ma takiej opcji – Marc krzywi się  , na co ja po raz kolejny wybucham śmiechem - Taki  urok bycia kibicem Królewskich – kończę przytulając się do chłopaka – A wracając do naszej rozmowy , co chciałeś mi powiedzieć ? – odwracam się w jego stronę .
- No właśnie , nie wiem od czego zacząć … No bo , już za tydzień kończy nam się pobyt na Bernabéu i wracamy do Barcelony . A to oznacza , że nie będziemy ze sobą spędzać tak dużo czasu – patrzy na mnie niepewnie , po czym w końcu mówi - I chciałem ci zaproponować żebyś przeprowadziła się do mnie i zamieszkała w moim domu – kończy , lecz kiedy widzi moją minę , dodaje – Wiem , że to nie jest decyzja , którą podejmiesz od tak – pstryka palcami – Ale nawet nie wiesz , jaki byłbym szczęśliwy , gdybyś się zgodziła – patrzy na mnie , lecz ja po raz nie wiadomo który nie wiem , co mam zrobić . Po prostu nie wiem . Ale wiem jedno . Że muszę szybko coś postanowić .  I po chwili decyduję się i  mam tylko nadzieję , że nie będę tego żałować .  



Eh , ale wyszedł długi rozdział . Mam nadzieję , że  chociaż troszkę się wam spodoba . Alvaro już po raz niezliczony postanawia sobie walczyć o Sol , no i zobaczymy , czy tym razem zdecyduje się na dobre . No , a jeśli chodzi o główną bohaterkę to ma niezły mętlik w głowie , więc będę musiała ją trochę ogarnąć i mam nadzieję , że mi się to uda . Teraz zaczynam ferie , więc będę miała na to więcej czasu . Dziękuję, że jesteście i czytacie moje wypociny  < 3 :*



Szkoda tego remisu , bo była szansa prześcignąć Barcelonę , ale jeszcze nic straconego . Wierzę w was chłopaki i jestem pewna  , że jesteście w stanie powalczyć o tytuły <3